sobota, 28 lutego 2015

6- Zdrada?

Minęło już kilka dni odkąd tu jestem, codziennie wstawałam, myłam się, jadłam śniadanie, miałam trening z Chasem, obiad, czytanie lub rysowanie albo tańczenie lub słuchanie muzyki, kolacje i spać... NUDY!!! Przewróciłam się na brzuch i popatrzyłam w żółte oczy Maxa, przyzwyczaiłam się do niego.
-Tobie też się cholernie nudzi?-zapytałam. Puma uniosła barki pokryte futrem i je opuściła. Zawyłam z nudów i wtedy jak na zawołanie coś wybuchło. Poderwałam się.- Albo Wuya znów gotuje, albo ktoś nas atakuje! Kurde ale rym wyszedł...- zeskoczyłam z łóżka i wybiegłam z pokoju. Dobrze ze miałam dużo czasu na chodzenie tymi korytarzami, znam je już, no prawie. Wybiegłam z jednego z tunelów i zobaczyłam dziedziniec, no czyli wiedźma nie gotuje, ale mnisi atakują Chesa i Spektre... Ej! Nikt mi nie będzie Spektry atakował!!! Już miałam zeskoczyć, kiedy puma łapą mi nie pozwoliła, o dziwo nie zrobiła tego pazurami, a miękkimi poduszeczkami. Westchnęłam i schyliłam się by ich obserwować, ale puma nie zabierała łapy.
-Ekchem...- Max zmieniła się w człowieka i zamiast łapy, obejmowała mnie umięśniona ręka chłopaka, momentalnie poczerwieniałam.
-Ciii-przyłożył palec na znak że mam być cicho. Lekko drżąc ze złości spojrzałam na dół i, na szczęście, słyszałam co mówią.
-Oddawaj moją kuzynkę!!!-warczała Kimiko, trzymana przez Clayta który nie chciał jej śmierci, chciała ona sie rzucić na Chesa.
-Chase Young oddaj nam Lisę inaczej będziemy zmuszeni z tobą walczyć-powiedział Omi przyjmując pozycję do walki. Spektra zaśmiał się.
-On jest słodziutki, adoptujemy go?-zapytała brata szatynka. Większość osób zgłupiała, ale szybko się otrząsnęli.
-Jak mówiłem... Oddawaj nam Lisę!-wrzasnął Omi. Niezłe ma puca jak na takie maleństwo...
-Ja jej tu nie trzymam-odparł spokojnie zielonowłosy.
-Nie wierzę Ci!-warknęła Kimiko.-Nie zdradziła by mnie!-spojrzała na niego z nienawiścią.
-Musze iść-powiedział Max i zeskoczył na dziedziniec, miałam zamiar na niego wrzeszczeć, ale odłożyłam to na później. Brunet zmienił się w locie w dużego kotka i już jako puma powlókł sie w stronę Chesa.
-Oczywiście że nie Kimiko, nie wierz temu kłamcy-poparł ją Raymund. Wtedy poczułam coś, no nie tyle że ktoś mi przyłożył, ale miałam przeczucie że ktoś na mnie patrzy. Uśmiechnęłam się i wstałam po czym zeskoczyłam na dziedziniec.
-Lisa!-krzyknęła Kimiko.
-Jak na więźnia wygląda zdrowo i zadbanie jak kucyk na wystawę.- popatrzyłam na niego z miną która nie była zbyt inteligentna.
-Chodź musimy iść!-moja kochana kuzynka chciał podbiec, ale Max zagrodził jej drogę warcząc na nią. Leniwie do mnie podszedł i uwalił się przy moich nogach, nie że się położył, ale usiadł.
-Nigdzie nie idę-odparłam i dla efektu podrapałam Maxa za uchem, wiem że potem mnie za to zabije, ale trudno.
-C...co?- powiedział Cicho niebieskooka i cofnęła się kilka kroków.
-Nie słyszałaś?- zapytała Wuya która podeszła i oparła łokieć o ramie Chase.
-Dokłaaadnie?- zamiałczała Katnape podchodząc z gracją i stając obok mnie. Mnisi popatrzyli na mnie jak by byli zawiedzeni, ale wie cie co? Mam to gdzieś. Kimiko patrzyła w podłogę i po chwili zaczęła na mnie biec.
-Gwiazda Hanabi ogień!- na jej rękach pojawił się ogień, zaczęła mnie atakować, ale ja unikałam jej uderzeń, po krótkiej bijatyce złapałam jej rękę i zaczęłam się kręcić, po czym rzuciłam ją w kowboja.
-Jeśli nie chcecie oberwać odejdźcie... Mam zły humor-warknęłam i zaczęłam odchodzić, Kat zachichotała i poszła w swoją stronę. Ja wróciłam do pokoju i zaczęłam czytać jakiś szmatławiec, bo i tak nie mam nic innego do roboty...
~~*U Spektry i Chasa*~~
-Zadowolony?-zapytała szatynka.
-Tak, nie ma cienie wątpliwości że jest gotowa... Przygotowałaś zupę?-zapytał uśmiechając się.
-Tak... Już dawno... Ale... Jesteś tego pewien? Przecież może jej się coś stać...
-Jest silna, da radę...-powiedział od niechcenia.- Jutro rano wszystko załatwię.-skwitował i odszedł.
-Ciekawe..-zaśmiała się Spektra sama do siebie.- Ty zdradziłaś ich... A ja pewnie zdradzę Ciebi- po jej policzku spłynęła łza,  jedyna od wielu lat. Szybko ją otarła i odeszła.

piątek, 27 lutego 2015

5- Co się wyprawia? (Autorka ma powalone we łbie xD)

Po śniadaniu Chase zaprowadził mnie na trening, ta czarna puma poszła z nami. Wredne coś też z nami podła, tak przez "wredne coś" mam na myśli tą pumę Maxa... Szłam do sali treningowej i jak weszłam to mi oczy na wieszcz wyszły. Wielka, wyposażona sala treningowa, no ja nie mogę...
-Nieźle...-powiedziałam i oberwałam bambusowym kijem...-EJ! To bolało!!!-powiedziałam masując bolące miejsce, a potem szybko odskoczyłam i założyłam rękawiczki. Bambusowy badyl leciał w moją stronę, ale tym razem go złapałam, nie bolała, i pociągnęłam, wyrywając patyk z rąk księcia ciemności. Po czym wykonałam przewrót i uderzyłam go w ramach zemsty.
-Ej!-spojrzał na mnie wymownie, ja pokazałam mu język i zaczęłam obracać kijek, albo jak ja to nazywam bawić się nim jak malutkie dziecko.
-Litości...- spróbował mnie walnąć, ale mu się to nie udało. Odepchnęłam go i kopnęłam, ale on złapał moją nogę i przekręcił tak że byłam do niego tyłem. Oj nie ze mną te numery! Odbiłam się drugą nogą i wykonałam salto przez co Chase wylądował na podłodze, ale ja również, przygwoździł mnie do podłogi i... No jak by to opisać... Wyglądało to dość dziwnie ja leżałam z rękoma przygwożdżonymi do podłogi na wysokości twarzy, a on leżał na mnie... no właściwie siedział i trzymał moje ręce.
-Nieźle-powiedział i kpiąco się uśmiechał. Wnerwia mnie to... Max siedział i machał ogonem obserwując nas z zaciekawieniem. Wtedy właśnie weszła Wuya i Spektra. Czerwonowłosa popatrzyła na nas i zaczęła się wydzierać że co to ma być. Chase popatrzył na nią znudzony.
-Trening...-skwitował.
-Jak to jest trening to ja jestem miss barbi!-zawarczała i wściekła wyszła z sali. Spektra chichrała się ja k głupia tarzając się po podłodze i bijąc w nią kończynami. Wykorzystałam roztargnienie księcia i wyrwałam rękę po czym mu przywaliłam tak że spadł. Wykonałam ze trzy salta do tyłu i wylądowałam kucając, chwyciłam bambusowy kijek i zaczęłam nim kręcić po czym rzuciłam w Chesa.
-Jestem Ci coś winna-uśmiechnęłam się i zaczęłam na niego biec. Myślał że przewidział mój ruch rdy lekko podniosłam lewą nogę gdy byłam blisko i zrobił blok w lewą stronę, ale ja kopnęłam go prawą nogą i podskoczyłam stając na jego barkach, skoczyłam do przodu, wylądowałam na rękach i zaczęłam się na nich obracać, rozłożyłam nogi w szpagacie, ale oczywiście nie zdało się to na wiele. Chase po kilku kopniakach złapał moją kostkę i podniósł mnie za nią i trzymał.
-Jak na pierwszy trening ładnie...-skwitował i postawił mnie go pionu, w głowie mi się kręciło tak że upadłam, ale na szczęście moje plecy oparły się o ramie jaszczura, no nie wiem czy na duże szczęście, ale na szczęście... Patrzył na mnie z dezaprobatą, ale po chwili spojrzał na moją przypinkę na bluzce.
-Ile ty masz lat?-zapytał zdziwiony.
-Mam 14 lat...-powiedziałam i rzuciłam się na Spektre która dała mi butelkę mrożonej herbaty brzoskwiniowej.
-Wyglądasz na 16.- zmroziłam go spojrzeniem i z wielkim fochem se poszłam.
-Obiad o 14: 30 nie spóźnij się!-usłyszałam tylko za mną. Burczałam pod nosem że on jest wredny i że wcale na tyle nie wyglądam i się zorientowałam że puma za mną lezie.
-Psik- machałam na nią ręką żeby poszła, ale ona zawarczała, prychnęła i uwaliła się koło drzwi do mojego pokoju. Co za wredne coś.... Weszłam do siebie umyłam się i zaczęłam czytać. Po jakiejś godzinie ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi, puma warczała i wydawała z siebie dziwne odgłosy, wnerwiona wstałam i otworzyłam gwałtownie drzwi, wiem że o obiad nie chodzi bo jest dopiero 12:30, co miałam grzecznie przypomnieć, ale wtem moim cudnym zielonym oczkom ukazała się wiedźma o zielonych i czach i czerwonawych włosach. Złość zastąpiło złudzenie, przede wszystkim że o ile jest potężną wiedźmą, bez zdolności magicznych może mi buty czyścić, bo nawet szczeniaczek by jej dokopał... No błagam przez dla niej tragedią było złamanie paznokcia...
-Słuchaj szczeniaro-warknęła głosem zdolnym powstrzymać burze, ja piłowałam sobie paznokcie.- Jeśli odbijesz MOJEGO Chesa to normalnie przerobię cię na kotlety mielone!-wydarła się i odeszła ze wściekłością. Spojrzałam na najeżoną pumę.
-Wiesz co? Chyba mamy coś wspólnego... Obije nienawidzimy Wuyi...-wróciłam do środka, ale zanim się zorientowałam puma już leżała przy moim łóżku. Warknęłam i wzięłam z łazienki kosmetyczkę pełną lakierów. Co jak co, ale 200 kilogramowego kota nie wywalę z pokoju, już nie biorąc pod uwagę fakt że ma kły i pazury. Usiadłam przy małym stoliku i wyjęłam kilka lakierów, po czym zaczęłam je przeglądać. W końcu zdecydowałam się na szary lakier, potem gdy wysechł nakleiłam malutkie naklejki w kształcie główki wilka. Uśmiechnęłam się dumna z swojego "dzieła" i posprzątałam. Spojrzałam na zegar ścienny i zerwałam się po czym pobiegłam do jadalni.
-JESTEM!-wydarłam się wpadając minutę przed obiadem i sapiąc dowlekłam się do krzesła. Jednym duszkiem wypiłam szklankę wody.
-Coś taka zadyszana?-zapytała Aschlej, Spektra w wolnej chwili(nie pytajcie kiedy) opowiedziała mi o niej i o kilku rzadko zaglądających tu osobach.
-Dosłownie trzy minuty temu się zorientowałam ze muszę tu być...-wyszczerzyłam się uroczo. Katnapę zachichotała i zaczęła jeść łososia popijając go białym winem. Wzruszyłam ramionami i zajęłam się swoim kurczakiem gotowanym na parze, ciekawe kto tu gotuje, bo nie wyobrażam sobie gospodarza w fartuszku i przy garach. Właściwie po obiedzie plotkowałam z Kat i Spektrą potem poczytałam i poszłam spać. No... nie jest tu tak źle, nie trzeba się nimi przejmować bo prawie wszyscy są spoko, no może nie będzie tu nudno i ponuro...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przyznajcie jak na osobę z małą ilością weny dość szybko piszę....
Luk:Żeby tak kilka osób mogło od ciebie ten zapał dostać...*patrzy na wiele osób*
Oj nie przesadzaj... Dedykacja dla Will^^ A żeby ją troszkę zmotywować^^

środa, 25 lutego 2015

4-Plan

W ŻYCIU, w całym moim życiu bym nie pomyślała  że mam ta dużo ubrań! Rozpakowanie zajęło mi dwie godziny! A jeszcze poukładanie książek... Wszystko załatwiłam w trzy godzinki, na łóżko padłam jak mucha i od razu zasnęłam.
~~*U Spektry i Chesa*~~
Spektra rozciągnęła się wygodnie i usiadła tak że nogi zwisały jej przez oparcie, głowa tak samo.
-Czemu chciałeś żeby Lisa się dołączyła?-zapytała w końcu czytając jeden ze szmatławców zostawionych przez wiedźmę, oczywiście szybko jej się znudziło.
-Ma dobre zdolności-odparł jedząc swoją zupkę(nie powiem, ani nie napiszę tego! Kimiko: Zwyczajnie nie umie....). 
-Wiem, sama ją uczyłam, ale to nie wszystko... Chcesz żeby stała się taka jak my, nie?-zapytała. Pomimo że niewiele osób znało Chesa, ona była wyjątkiem od tej reguły, była przy nim zawsze, ona tylko kilka dni po nim wypiła zupę pozwalającą zmieniać się w bestie, ale ona poza tym miała jeszcze magiczne zdolności.
-Tak...-przyznał w końcu, dziewczyna oczywiście była dobra, ale miała jeszcze dużo nauki.- Znasz ją długo prawda? Opowiedz coś o niej...
-Kolejnej dziewczynie chcesz w głowie mieszać?- zapytała marszcząc niezadowolona brwi. Jej brat zawsze używał podstępu by kogoś omamić, a potem wykorzystać do swoich celów, westchnęła.
-Niewiele o sobie mówi, raczej jest zadziorna i pracowita, jeśli coś obieca zrobi to choć by nie wiem co, jej rodzice... Jej rodzice zawsze gdzieś wyjeżdżają, najczęściej do pracy, a że jest jedynaczką zawsze była sama. Poznałam ją gdy miała cztery lata, jestem dla niej jak starsza siostra, posłucha moich rad... Kocha muzykę, jedzenie, książki, rysowanie, a i poza mną ma jeszcze dwie przyjaciółki, jednej nie znam, a druga nazywa się Will( wiem że mnie zabijesz ^^'), blondynka, niebieskie oczy, znają się ze szkoły( niestety tylko na tym blogu ;-;), ale nic poza tym o niej nie wiem... Lisa zna kung-fu, tekłondo i nie wiem co jeszcze, ale dużo ćwiczy i tańczy...
-Aha...-ciemnowłosy uśmiechnął się i przybrał dobrze znaną pozę złego myśliciela. Spektra przyciągnęła kolana i skuliła się lekko. Oczywiście że kochała brata, ale Lisę też kochała, nie wiedziała w jaki sposób ją kochała, ale kochała... Westchnęła przeciągle i wstała.
-Idę spać, na razie- i wyszła nie czekając na odpowiedź brata. Ten po chwili również poszedł do siebie.
~~*U Spektry*~~
Weszła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi po czym się o nie oparła. Jej pokój był duży, ściany pomalowane na jasny róż i błękit, a meble białe z lekko różowymi ozdobieniami, wszędzie były namalowane kwiaty lotosu, a jej wielki biały tygrys spał przy jej łóżku na swoim kojcu. Uśmiechnęła się i podeszła do wielkiego kotła i zaczęła coś robić, miała zamiar przygotować dla Lisy zupę. Zanim się zorientowała spędziła na tym całą noc. Uśmiechnęła się zadowolona ze swojej pracy. Podeszła do łóżka i podeszła do łóżka na które padła i zasnęła.
~~*Lisa*~~
Obudziłam się koło godziny 7:30 rano. Wstałam i poszłam do łazienki gdzie się umyłam i ubrałam w szorty i czarną bluzkę na krótkie ramiączka a do tego trapery. Wesoło wyszłam z łazienki i natrafiłam... Na czarną pumę! Bez chwili myślenia złapałam pierwszy lepszy przedmiot i zagroziłam dużemu kotowi.
-Spadaj kicia! Wiem że jesteś facet! Won zboku!-zawarczałam. Kotkowi zrzedła mina i wybałuszył oczy. Zmienił się w bruneta o żółtych oczach i spojrzał na mnie wymownie, miał może z 19 lat... Miał na sobie oczywiście prowizoryczne gacie i był po zęby uzbrojony.
-Nie schlebiaj sobie płaska desko, miałem tylko zaprowadzić cię do jadalni więc się rusz-warknął i odszedł. Momentalnie poczerwieniałam. "Płaska desko"!? Co to kurna miało być!? Wyszłam i już miałam zamiar nawrzeszczeć na kota, gdy na kogoś wpadłam. Dokładniej na kobietę i długich czerwonych włosach i zielonych oczach.
-Uważaj jak łazisz szczeniaro!!!-wydarła się gdy jej zgniło-czerwony lakier spłyną malowniczo po sukience.- Zapłacisz mi za to!-chciała mnie uderzyć, bez problemu zatrzymałam cios i dotknęłam dwoma palcami jej mięśnia co ją sparaliżowało. Odeszłam i zaczęłam wyzywać kota i pytać co mu w moich piersiach nie odpowiada. Ten tylko oczami wywracał. Doszliśmy do jadalni gdzie siedziało kilka osób. Chase, Spektra i reszty nie znam... No cóż... Szkoda, podeszłam, ukłoniłam się i usiadłam. Koteczki podały jedzenie.
-Zapoznałaś się już z Maxem?-zapytał Chase.
-To wredne pumowate coś?-warknęłam i już miałam się rzucić na płatki z jogurcikiem jagodowym, ale nie! Gadaj z nimi! Foooooch!
-Po śniadaniu mamy trening-poinformował mnie.
-Fajnie, mogę już jeść?-zapytałam.
-Proszę...-zaczęłam jeść z wielkim zadowoleniem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No więc rozdział dedykuję dla Will żeby troszkę ją udobruchać^^'
Nie wiem czemu ale mam mały spadek weny więc pisane będzie tutaj lub na moim blogu o Shaman Kingu 
No pa i miłęgo dnia^^

wtorek, 24 lutego 2015

3- Nie ma to jak zmiany

Od razu po powrocie do świątyni uwaliłam się na mate, przykryłam się kocykiem i zasnęłam.
~*~*~*~*~*                                       
Szłam jakąś drogą. Wokół mnie była jakaś dziwna mgła. Jedyne co było wyraźne to ta ścieżka. Przyśpieszyłam kroku, a po chwili już biegłam. Wyciągnęłam rękę i... Dotknęłam czyjegoś ramienia. Mężczyzna o długich czarno zielonych włosach, oczy maił nieludzkie, straszne i...dziwnym kolorze... Po chwili jego zdziwienie zostało zastąpione wrednym i strasznym uśmiechem. Złapał mnie za moją biedną kruchą rączkę i jakoś tak od razu byłam związana, szarpałam się, próbowałam uderzyć, ale nie udało mi się. Nie mogłam nic zrobić, ale przecież... Powinnam się obudzić...
~~~~~~
Otworzyłam oczy i... Mój snem nie był snem!!! Jakiś mężczyzna niósł mnie a przed nim szedł facet którego widziałam w moim śnie. O nie! W takich zabawach są moje zasady! Zaczęłam się wiercić jeszcze bardziej, sznury obcierały moje ciało, ale opłaciło się, wyjęłam z tylnej kieszeni szpilkę do włosów, tak noszę takie rzeczy w kieszeni, nie pytajcie.... Zaczęłam przecinać więzy, a te w końcu pękły. Zanim Facet się zorientował ja kopnęłam go w tył głowy, błogosławić stwórcę glanów, i zgrabnie zeskoczyłam poprawiając kopniakiem w plecy. Facet poleciał pod nogi długowłosego mężczyzny.
-Kim jesteś!?-krzyknęłam w gotowości do walki.
-Nazywam się Chase Yung...-to było prostsze niż myślałam.   
-Czego ode mnie chcesz?!-nie mogę pozwolić się rozproszyć, o nie! Nie ma tak łatwo!
-Nic...
-To po kiego mnie porywałeś!?-wściekłam się, no bo jak tak można kogoś z łóżka i nic nie chcieć!? Ta zniewaga krwi wymaga!!!!-Za chwilę tak Ci przyłożę że się nie pozbierasz!!!!
-Chciałbym to zobaczyć-zaśmiał się, a ja w mgnieniu oka podbiegłam i ścięłam go z nóg po czym kopnęłam w brzuch, stanęłam na rękach, a potem na nogach i spojrzałam na ciemnowłosego, leżał zdziwiony pod drzewem.
-Ostrożnie z życzeniami-uśmiechnęłam się kpiąco, no i masz babo placek z rabarbarem... Facet się wnerwił. Jego ciało zaczęło się zmieniać i szybciej niż zdążyłam powiedzieć chociażby "a" stał przede mną jaszczur.
-O kurde pieczone z ziemniakami- zrzedła mi mina... A no czemu? BO STOI PRZEDE MNĄ WIELKI JASZCZUR CHOLERA WIE JAK SILNY!!! Zaczęłam biec i myśleć co by tu zrobić żeby nie skończyć jako kolacje, do prawdy brawo Lisa, brawo. Facet już mnie doganiał i, na moje pieskie szczęście, akurat się o coś potknęłam, jaszczur zbliżył się do mnie i podniósł za szyję, dusił mnie przy tym, rozpaczliwie wierzgałam ale nic mi to nie dało, tak to było pewne... Mój atak na niego to jak atak szczeniaczka Yorka na dorosłego Dobermana. Czyli samobójstwo... Starałam się złapać powietrze, machałam nogami i rękami, ale jego wyciągnięta ręka była na serio długa i wtedy... O dziwo mnie puścił. Łapczywie pochłaniałam powietrze do płuc. Spojrzałam na mężczyznę który już był mężczyzną. Wstałam i spojrzałam w jego zimne oczy, z bliska rozpoznałam kolor, był złoty.
-Dzięki że mnie nie udusiłeś ani nie zeżarłeś, przepraszam za atak, miłej nocy, nara-powiedziałam i zaczęłam odchodzić. No i jak na złość ktoś, a właściwie jakaś puma czy gepard... do prawdy co się dzieje z tym światem, duże koty które powinny być w klatkach są na wolności?! Przyjęłam pozycję do walki i skopałam te kicie. Lekko zadyszana spostrzegłam że przede mną siada wielki, biały tygrys, co to jakaś parada!? Wtedy rozpoznałam stworzenie, znałam je i to dobrze.
-Gdzie Spektra?-zapytałam gdy cudne stworzonko podeszło i zaczęło się łasić. Przyklękłam na jednym kolanie i je pogłaskałam.
-Tutaj- usłyszałam głos dziewczyny o zielonych oczkach i brązowych włosach. Uśmiechnęłam się, oczywiście różniła się ode mnie i to bardzo, ale... Uczyła mnie wszystkiego, a ona dużo umiała przede wszystkim sztuki walki i magię, w końcu miała coś koło 1500 lat.- Hej braciszku- uśmiechnęła się wesoło do mężczyzny.
-Hej Spektra....-odburknął.
-Co tak oficjalnie Chese?-zapytała uśmiechając się. Jej zielone oczy przypominały kocie, ale byłam przyzwyczajona.
-Bo mam sprawy do załatwienia, chcę żeby ona była po mojej stronie...-odpowiedział i ją zignorował.
-A ja?-zapytała dziewczyna.-Znasz moje zdolności i wiesz że mogę być przydatna...
-Ciebie nawet nie pytam bo i tak powiesz że się dołączysz...
-Skoro Spektra jest z tobą to ja też-oznajmiłam radośnie i podniosłam się. Facet miał niezbyt inteligentną, ale jak zauważyłam nadal straszną minę... Jak on to cholera robi?
-No to okej... Chodźcie...- i zmienił się w jaszczura. Spektra uśmiechnęła się i zmieniła w koto podobne coś, co zwę osobiście kotołakiem, o brązowej sierści z paskami w kolorze palonego brązu i zielonymi, święcącymi oczami. Ja wlazłam na tygrysa i wszyscy zaczęliśmy biec, znaczy na musiałam się utrzymać na tygrysie... Ale oni są 10 razy szybsi nawet bez tego 'doładowania'! Po paru minutach byliśmy przed wielkim zamkiem, moja szczęka wylądowała na podłożu.
-Wow...-aż z tygryska zleciałam, ale nie odrywałam wzroku od zamku.
-Chase słoneczko!-Jakaś dziwna kobieta podbiega do jaszczura u już miała go przytulić gdy on wyciągnął rękę i ją zatrzymał.
-Przestrzeń osobista wiedźmo!-warknął i wszedł do środka.- Ruszać się, zaprowadzę was do pokoi i prowizorycznie oprowadzę- powiedział i poszedł. Oprowadził nas i jak zobaczyłam mój pokój to miałam mieszane uczucia... Wielki, ale pusty, potem podobno będę mogła go potem urządzić jak będę chciała... Uśmiechnęłam się i przypomniało mi się że wszystkie rzeczy zostawiłam tam... W świątyni. Ku memu zdziwieniu, gdy miałam po nie pójść znalazłem je tuż przed drzwiami. Uśmiechnęłam się promiennie i zaczęłam się rozpakowywać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Napisałam! Napisałam dziś! Jej! ^-^
Dedykacja dla Will^^*tuli daną osóbkę* Mam nadzieje że się podoba^^