Na sali zgromadziła się cała banda mieszkająca w pałacu. Stałam spokojnie i patrzyłam na przeciwniczkę, jeśli można nazwać tak Wuye. Rozciągała się, a ja spokojnie zdjęłam buty i chwilkę się rozgrzewała.
-Dobra dość tego dobrego!-oznajmiła jakaś kobieta w zbroi.- Zawodnicy na miejsca!- posłusznie podeszłam i stanęłam na przeciwko wiedźmy.- Jest to walka na style walki, nie ma używania magi ani zmian w bestię.- obie kiwnęłyśmy głową że rozumiemy.-Gotowe?-zapytała, przybrałyśmy bojowe pozycje i kiwnęłyśmy głową.- Walczcie!- odsunęła się. Wuya zaczęła na mnie biegnąć i gdy była blisko uderzyła mnie, nie uniknęłam ataku by sprawdzić jej siłę, zdziwił mnie fakt że nie była taka słaba jak się wydawała, ale i tak o wiele słabsza ode mnie. Złapałam jej pięść którą chciała uderzyć mnie jeszcze raz i mocno ją ścisnęłam. Syk bólu czerwonowłosej nieprzyjemnie zakuł mnie w uszy. Zignorowałam go i podcięłam wiedźmie nogi po czym szyb na niej usiadłam. Wiedźma szarpała się i biła mnie na oślep, w końcu znudziło mi się przedstawienie i uderzyłam ją mocno w twarz. Wiedźma krzyknęła i opadła ciężko oddychając.
-Wystarczy!- krzyknęła Spektra widząc że mam zamiar kontynuować uderzenia. Spojrzałam na nią.- Wygrałaś Liso, idź do jadalni i zjedz kolację...-rozkazała. Westchnęłam i zrobiłam jak powiedziała. Wstałam i poszłam do jadalni, usiadłam i zaczęłam jeść, zjadłam kilka kanapek, jogurt, bułkę i wypiłam dzbanek soku! A co!? Najwyżej gruba będę! Z dumną miną wstałam i wyszłam z sali zostawiając Kat i kotki z niezbyt inteligentnymi minami. Poszłam i wyszłam na zewnątrz! I niech mi oni wszyscy skoczą! Popatrzyłam na granatowe nocne niebo, na migające gwiazdy przypominające drogocenne klejnoty naszyte na szacie i na piękną, srebrną tarczę księżyca. Ukucnęłam i schował głowę w rękach.
-Skąd się tu wzięłaś?-zapytał mnie ktoś. Poderwałam się i obróciłam się, potykając się oczywiście, bo przecież nie byłabym sobą gdybym się nie wywaliła. Nieznajomy znalazł się obok mnie w ciągu sekundy i złapał mnie chroniąc przed upadkiem.
-D..dzięki...- powiedziałam lekko czerwona bo był tak blisko że czułam jego oddech na mojej szyi. Śmierdział tytoniem, ale pomimo to był słodki i zachęcający jak by mnie zachęcał do pocałunku.
-Skąd się tu wzięłaś?-powtórzył spokojnie swoje pytanie.
-Z krainy nietutaj...- powiedziałam i przyjrzałam się chłopakowi, miał czerwone oczy niczym krew, jego włosy były czarne z czerwonymi pasemkami.
-Kim jesteś?-zapytał mnie i postawił do pionu.
-Jestem Lisa, a Ty?-zapytałam.
-Shadow...- wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów, wyjął jednego i zapalił.- Chcesz?-zapytał mnie i wyciągnął rękę z rakotwórczym czymś w moją stronę.
-Nie dzięki, nie palę- fuknęłam na niego.
-Spokojnie...-zaczął puszczać tytoniowe dymki.- No to na razie....-powiedział i zaczął odchodzić.
-Ej czekaj!-ale jego już nie było.Przez moją głowę przemknęło kilka myśli, ale szybko się otrząsnęłam i wróciłam go pałacu, poszłam do siebie, umyłam się i poszłam spać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dedykacja dla Will^^ dzięki której zebrałam się w sobie i napisałam ten rozdział^^
"Jestem światłem rozumiejącym ciemność, lub ciemnością rozumiejącą światło, czy jest jakaś różnica?"
środa, 25 marca 2015
środa, 11 marca 2015
11- Zakupy
Siedziałam na ławce w centrum handlowym i rozmyślałam czemu
zgodziłam się pójść z nią do jednego ze sklepów, potem się rozdzielamy i
spotykamy przy jej "aucie". Westchnęłam z ulgą kiedy już stwierdziła
że nie ma tu dobrych ciuchów. Poszłam do sklepu z kosmetykami, lakiery do
paznokci się kończą, weszłam do środka i podeszłam do działu z lakierami do
paznokci. Oglądałam każdy kolor dokładnie, stwierdziłam że tak duży wybór jest
zły bo za nic na świecie nie mogę się zdecydować, więc poszłam najpierw po zmywacz
i pilniczek. Gdy patrzyłam na dwa zmywacze ,jeden z jakimiś witaminami, a drugi
z czymś tam jeszcze, ktoś na mnie wpadł. Oderwałam wzrok od buteleczek i
spojrzałam na... Kimiko?!
-Lisa!?-jej oczy przypominały dwa wielkie
koła od ciężarówki. Wyprostowałam się dumnie i wrzuciłam buteleczki do koszyka,
starczy na dłużej, spojrzałam na nią i usmiechnełam się zadziornie.
-No ja, a co?-odparłam i zgrabnie
przeszłam z powrotem na lakiery, po drodze złapałam pilniczek i wrzuciłam go do
koszyczka. Brunetka w sekundę znalazła się przy mnie.
-Jak to "co"!? Przecież ty
jesteś z Chesem!- powiedziała głośnym szeptem. Wrzuciłam wszystkie lakiery
jakie oglądałam do koszyka, a co? Kto bogatemu zabroni?( ulubiony zwrot jednej
z moich koleżanek xD), i ruszyłam do kasy. Zapłaciłam i wpakowałam wszystko do
mojej kochanej torebki. Kimiko też coś kupiła, a potem jak torpeda ruszyła za
mną.-On Cię puścił!?- już nie była spokojna.
-Uspokój się bo Ci ciśnienie
podskoczy.-powiedziałam i zaczęłam szukać wzrokiem Spektry.
-Kimiko!-usłyszałyśmy głos Omiego.- Spacer
znalazł Shen gogn wu!!!!-wydzierał się. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam
odchodzić, no i tu ktoś popełnił błąd.... Jak sobie spokojnie szłam to jeden z robotów
Jacka zaatakował mnie. Upadłam, ma szczęście ze mi się lakiery nie potłukły,
wstałam szybko i szukałam winnego robota. Ta menda stała jeszcze przed moją
twarzą i się śmiałam. Złapałam robota i z całej siły odbiłam się od ziemi,
stanęłam nad nim na rękach przewróciłam nogi do przodu i posłałam robota prosto
w ścianę jakiegoś budynku, po chwili robot zleciał z hukiem prosto do kosza.
-EJ! Wiesz jak się trzeba nad nimi
napracować!?-got wrzeszczał na mnie stojąc niedaleko.
-Jack-boty! Na nią!- roboty posłusznie ruszyły na mnie, wzruszyłam
ramionami i zamknęłam oczy, może i nie umiem używać wszystkich mocji besti,
Spektra dodała jakieś coś i teraz moja bestyjka nad żywiołami panuję, ale jego
dam radę skopać. Roboty rzuciły się na mnie, a ja otworzyłam oczy, były one
dzikie i pełne złości, zniszczyłam roboty w 5,82 sekundy, a potem spojrzałam na
Spacera. Wszyscy patrzyli na mnie z lekkim strachem, zaczęłam iść w kierunku
młodego, samozwańczego "geniusza zła". Ten pisnął i zaczął zwiewać
ile miał sił w nogach, ale ja mu nie dałam. Zaczęłam biec do niego używając
czterech łap jak pies lub wilk, dopadłam go i skoczyłam , przewróciłam go i zaczęłam
warczeć.
-C…co… czym jesteś!?-zapytała. Wstałam prezentując swoje ciało
besti.
-Jestem bestią, Moje imię to Lisa, zapamiętaj je, następnym razem
mogę nie być taka miła. Chwyciłam torbę i zmieniając się z powrotem w człowieka
szłam do sklepu z farbami i pędzlami. Kupiłam kilkanaście małych puszeczek i
poszłam do samochodu. Włożyłam torbę na tylne siedzenie i czekałam na Spektrę.
Ta przyszła chwilę później z wielkim oburzeniem i złością na twarzy.
-Tutaj nigdzie nie ma dobrych dodatków! A ciuchów tym bardziej!- powiedziała
sfochana. Wsiadła do samochodu i ruszyła.
-Ja się udały zakupy?- zapytała mnie gdy już byłyśmy w połowie
drogi.
-Całkiem, całkiem, a co?
-Widziałam Kimiko… Spotkałyście się?- spojrzałam na nią leniwie, a
potem wróciłam do patrzenia na krajobraz. Westchnęłam i pokiwałam głową ze tak.-
Przykro Mi…- powiedziała.
-A czemu? To nie twoja wina…- powiedziałam i włączyłam radio. Cała
podróż minęła mi dość szybko. Gdy już wróciłyśmy koci wojownicy będący teraz na
usługach Spektry zanieśli nasze bagaże do pokoi. Weszłam do siebie i
popatrzyłam na białe ściany.
- Dość w waszą białą tyranią!- powiedziałam i chwyciłam za ołóweczek.
Zaczęłam rysować bluszcz, kwiatki, wilka z połową twarzy zrobioną z figur
geometrycznych, zwierzęta i wiele innych rzeczy. Zadowolona poszłam do łazienki
i zrobiłam to Zamo, oczywiście jedna ściana była pusta na wszelki wypadek jak
bym się nudziła. Zaczęłam malować i po
kilku godzinach praca była skończona.
-Nieźle… Ale widziałem lepszych.-powiedział spokojnie Max stojący
w drzwiach. Rzuciłam w niego pędzlem. Przedmiot malowniczo przejechał po jego
twarzy i klacie zostawiając po sobie fioletowy ślad. Koci wojownik popatrzył na
nią z mordem i chciał się na nią rzucić.
-Jak za chwilę tego nie zmyjesz to zaschnie i będziesz to mieć
minimum 100 lat-powiedziałam kończąc malowanie. Chłopak marudząc poszedł do
łazienki i mył z siebie farbę.- O co chodziło?
-Kolacja za chwilę jest….- powiedział a raczej prychnął i zmienił
się w pumę. Prychnęłam i zaczęłam iść w stronę jadalni. Usiadłam do stołu i
patrzyłam na Wuyę która mordowała wszystkich wzrokiem.
-Nie lamp się tak na mnie psia ofermo!- warknęła na mnie, okazałam
cierpliwość i to zignorowałam, chwyciłam za moje pyszne zwyczajowe jedzenie.
Jogurt w płatkami a do tego dostałam deser, mniam!- Nie żryj tyle bo się ruszyć
nie będziesz mogła! Będziesz wyglądać jeszcze gorzej niż zwykle!- okej, mam jej
dość!
-Zamknij tą cholerną mordę!- warknęłam.- Jesteś najmniej użyteczną
osobą w tym pałacu! Bądź cicho bo przypomnę Ci o twoim miejscu!- wstałam i
walnęłam i walnęłam pięścią w stuł.
-Spróbuj!- powiedziała wstając.
-W sumie to dobry pomysł.- uśmiechnęłam się wesoło Spektra.-Przed
kolacją będzie walka.- wesoło połykając sushi skąd je wytrzasnęła? Nie mam
pojęcia…
środa, 4 marca 2015
10- Idziemy!
Powoli wyszłam z pokoju i rozejrzałam się czy nikt nie idzie, nie było ani jednej osoby! Wyprostowałam się i wyszłam. Skręciłam za róg i na kogoś wpadłam. Moje pieskie szczęście... Wylądowałam tyłkiem na dywanie, który troszkę złagodził uderzenie o twardą, kamienną posadzkę. Gdy już miałam na kogoś fuknąć że jak łazi, okazało się że przede mną stoi sam pan zamku, pobladłam i lekko zakłopotana uśmiechnęłam się drapiąc się w tył głowy.
-Można wiedzieć gdzie się wybierałaś?-spytał podejrzliwie.
-Pić mi się chciało.... Znaczy chce i do kuchni szłam, a co? -zapytałam wstając i otrzepując tył ciała z niewidzialnego kurzu, nie mam pojęcia jak ale Chase wytresował koty żeby sprzątały... Ten to by chyba potwora z Lochness oswoił, albo Yetti... Nawet nie zapytam go jak to robi bo bym pewnie po głowie oberwała...
-A Ty gdzie szedłeś?-zapytałam gdy już skończyłam.
-Do Ciebie..- stanęłam jak wryta i spojrzałam na niego zdziwiona.- Wychodzę na kilka dni, masz trenować ze Spektrą magię, możesz wychodzić, ale masz wracać przed dwudziestą- oznajmił książę ciemności i odszedł tam skąd przyszedł. Max podszedł do mnie,a że nie reagowałam na nic to w końcu polizał moją rękę. Podskoczyłam na dotyk szorstkiego, zimnego i mokrego czegoś.
-Na miłość mistrza kung-fu!-wydarłam się i jakimś sposobem znalazłam się na parapecie półtora metra od ziemi. Puma usiadła na czerwonym dywanie, zamachała ogonem i patrzyła na mnie rozbawiona. Czerwona ze złości zeskoczyłam na ziemię i rzuciłam się na dużego kota. Przewróciłam zaskoczonego Maxa na ziemię i patrzyłam mu w oczy.
-Brzydka kicia, nie będzie mleczka-powiedziałam złośliwie i pokazałam mu język. Puma dumnie prychnęła i zrzuciła mnie z siebie. Pokręciłam głową i patrzyłam na kocieko wojownika który odchodził z wysoko podniesionym czołem.
-Chase Cię zabije jak spuścisz mnie z oczu-przypomniałam. Kot stanął i spojrzał na mnie nienawistnie.
-Tez cię kocham-zrobiłam uroczy dzióbek z ust i posłałam mu całusa. Puma speszona podeszła do mnie zażenowana i zakryła łapami pysk. Wstałam i zaczęłam iść do kuchni po picie. Sięgnęłam szklankę i nalałam wody, kurde tutaj nie ma żadnej coli, ani nic? No nie ma bata idę na zakupy! Wypiłam napój duszkiem i umyłam szklankę, wiem że to zadanie któregoś z sług Chasa, ale jam uczynne stworzenie i pozmywałam kulturalnie. Wyszłam z kuchni i poszłam do Spektry. Zapukałam do jej pokoju.
-Proszę- usłyszałam po chwili. Weszłam i rozejrzałam się, byłam tu już, ale teraz.. No... Ubrania dziewczyny były wszędzie. Były to suknie i tym podobne... Wszystkie kolory... A na środku załamana Spektra.
-Co jest?-weszłam i ukucnęłam przy niej.
- Mam za mało ciuchów!!!-wytrzeszczyłam oczy, ona chyba oszalała. Westchnęłam.
-Wiesz... może pójdziemy do sklepu?- spojrzała na mnie pytająco.- Mam dość siedzenia w tej ciemni-powiedziałam. Uśmiechnęła się i wstała.
-Idziemy!-wzięła torbę. Uśmiechnięta wyszłam i ruszyłyśmy na zewnątrz.
-Można wiedzieć gdzie się wybierałaś?-spytał podejrzliwie.
-Pić mi się chciało.... Znaczy chce i do kuchni szłam, a co? -zapytałam wstając i otrzepując tył ciała z niewidzialnego kurzu, nie mam pojęcia jak ale Chase wytresował koty żeby sprzątały... Ten to by chyba potwora z Lochness oswoił, albo Yetti... Nawet nie zapytam go jak to robi bo bym pewnie po głowie oberwała...
-A Ty gdzie szedłeś?-zapytałam gdy już skończyłam.
-Do Ciebie..- stanęłam jak wryta i spojrzałam na niego zdziwiona.- Wychodzę na kilka dni, masz trenować ze Spektrą magię, możesz wychodzić, ale masz wracać przed dwudziestą- oznajmił książę ciemności i odszedł tam skąd przyszedł. Max podszedł do mnie,a że nie reagowałam na nic to w końcu polizał moją rękę. Podskoczyłam na dotyk szorstkiego, zimnego i mokrego czegoś.
-Na miłość mistrza kung-fu!-wydarłam się i jakimś sposobem znalazłam się na parapecie półtora metra od ziemi. Puma usiadła na czerwonym dywanie, zamachała ogonem i patrzyła na mnie rozbawiona. Czerwona ze złości zeskoczyłam na ziemię i rzuciłam się na dużego kota. Przewróciłam zaskoczonego Maxa na ziemię i patrzyłam mu w oczy.
-Brzydka kicia, nie będzie mleczka-powiedziałam złośliwie i pokazałam mu język. Puma dumnie prychnęła i zrzuciła mnie z siebie. Pokręciłam głową i patrzyłam na kocieko wojownika który odchodził z wysoko podniesionym czołem.
-Chase Cię zabije jak spuścisz mnie z oczu-przypomniałam. Kot stanął i spojrzał na mnie nienawistnie.
-Tez cię kocham-zrobiłam uroczy dzióbek z ust i posłałam mu całusa. Puma speszona podeszła do mnie zażenowana i zakryła łapami pysk. Wstałam i zaczęłam iść do kuchni po picie. Sięgnęłam szklankę i nalałam wody, kurde tutaj nie ma żadnej coli, ani nic? No nie ma bata idę na zakupy! Wypiłam napój duszkiem i umyłam szklankę, wiem że to zadanie któregoś z sług Chasa, ale jam uczynne stworzenie i pozmywałam kulturalnie. Wyszłam z kuchni i poszłam do Spektry. Zapukałam do jej pokoju.
-Proszę- usłyszałam po chwili. Weszłam i rozejrzałam się, byłam tu już, ale teraz.. No... Ubrania dziewczyny były wszędzie. Były to suknie i tym podobne... Wszystkie kolory... A na środku załamana Spektra.
-Co jest?-weszłam i ukucnęłam przy niej.
- Mam za mało ciuchów!!!-wytrzeszczyłam oczy, ona chyba oszalała. Westchnęłam.
-Wiesz... może pójdziemy do sklepu?- spojrzała na mnie pytająco.- Mam dość siedzenia w tej ciemni-powiedziałam. Uśmiechnęła się i wstała.
-Idziemy!-wzięła torbę. Uśmiechnięta wyszłam i ruszyłyśmy na zewnątrz.
wtorek, 3 marca 2015
9- Piesek
Wstałam na równe nogi. Spektra patrzyła na mnie jak na UFO, ale ja tylko się słabo uśmiechnęłam. Max warczał na mnie, ale ja go nie rozumiałam, może i lepiej... Podeszłam do Chesa i patrzyłam prosto w lodowate złote oczy.
-Nauczysz mnie jak mam być bestią?- zapytałam go, o dziwo nie czułam strachu, byłam spokojna i chłodna jak lód.
-Oczywiście-uśmiechnął się dziwnie. Jakiś lampart smętnie podszedł. Na głowie miał tacę z zupą postawił ją na stole i szybko uciekł jak malutki koteczek który został przyłapany na bawieniu się kolczykiem lub broszką. Podeszłam do stołu i usiadłam przed zupą. Wzięłam głęboki oddech i objęłam glinianą misę rękoma. Zamknęłam oczy i podniosłam ją, chwilę potem moich ust dotknął twardy brzeg miski, przechyliłam naczynie, a płyn wlał się do mych ust. Wypiłam całość, o dziwo płyn był słodki... smakował niczym karmel( jeśli ktoś chce mnie opitolić to małe przypomnienie: Napar zrobiła Spektra specjalnie zrobiła wszystko by był jak najlepszy). I wtedy poczułam mrowienie w całym ciele. Upuściłam naczynie i opadłam na podłogę, małe igiełki sprawiające malutki ból kuły wszędzie, po chwili... Nie czułam już bólu, powoli podniosłam się i oparłam na rękach. Dotknęłam dłonią czoła i wtedy doznałam szoku. Nie czułam włosów, ani skóry. Spojrzałam na swoją rękę, a raczej na łapę. Mała, różowa poduszeczka na środku, a wokół moich palców... Wszędzie, na całym ciele miałam brązową sierść. Dotknęłam tyłu głowy, włosy miałam nadal, ale były bardziej puszyste. Dotknęłam miejsca gdzie powinnam mieć uszy, nie było ich tam, przeniosłam dłoń na górę mojej główki i natrafiłam na dwa uszy niczym u wilczura. Dotknęłam kości ogonowej, była przedłużona i pokryta dłuższą sierścią. Moja twarz była wydłużona niczym psia mordka. Popatrzyłam na Chesa i Spektrę. Chase patrzył na mnie badawczo, a Spektra wyglądała jak by chciała sie rzucić na ziemię i dziękować... Buddzie? Kurde ona już była w każdej religii jaką znam, nie wiem jaka jest teraz na tapecie. Zauważyłam też jedną rzecz... Nie czuję jakiejś żądzy zawładnięcia nad światem i zrobienia z niego jednego wielkiego bajzla... Czułam się tak jak wcześniej... Znaczy poza tym że jestem wielkim psem... Spojrzałam na lustro i się po prostu zakochałam. Podbiegłam do lustra i obróciłam się parę razy. Miałam na sobie czarne szorty i fioletowe ozdoby coś jak pazury, łapy, oczy i kły. Na biuście miałam czarny pasek zasłaniający piersi i z "frędzlami" czyli czarnymi sznurkami z fioletowymi koralikami, a na ... tylnych łapach? Mniejsza... Miałam piękne buty n odkrytymi palcami, czarne oczywiście, z pięknymi fioletowymi zdobieniami. Na szyi miałam naszyjnik na czarnej żyłce i z fioletowymi pazurami. Uśmiechnęłam się i ukazałam szereg pięknych, białych i ostrych kłów. Patrzyłam na moje pazury, oczywiście pomaluje je na fioletowo( tak mam manie koloru -,-). A na mojej głowie, zasłaniając jedno ucho, tylko do połowy, spoczywało fioletowa czapka z kaszkietem. Zamachałam radosna ogonem, zobaczyłam że w uszach, tak jak i jako człowiek, mam dziurki.
-Jutro masz pierwszy poważny trening... Teraz nauczę Cię jak się przemieniać.- wytłumaczył mi wszystko i już po trzech próbach potrafiłam zmieniać się w człowieka i z powrotem w bestię. Chase łaskawie powiedział że nie jestem zła. Sfochana poszłam do siebie w towarzystwie Maxa. Poszłam do siebie, i uwaliłam się na łóżko, puma wskoczyła i uwaliła się koło mnie, przewrócił się na bok, a ja wtuliłam się w niego. Zamknęłam oczy i już zasypiałam gdy... Uświadomiłam sobie ze mam prawie całe zamczysko dla siebie. Z uśmiechem kota z Chester( jak źle to Will poproszę popraw mnie xD) wstałam z łóżka i ruszyłam do drzwi.
-Nauczysz mnie jak mam być bestią?- zapytałam go, o dziwo nie czułam strachu, byłam spokojna i chłodna jak lód.
-Oczywiście-uśmiechnął się dziwnie. Jakiś lampart smętnie podszedł. Na głowie miał tacę z zupą postawił ją na stole i szybko uciekł jak malutki koteczek który został przyłapany na bawieniu się kolczykiem lub broszką. Podeszłam do stołu i usiadłam przed zupą. Wzięłam głęboki oddech i objęłam glinianą misę rękoma. Zamknęłam oczy i podniosłam ją, chwilę potem moich ust dotknął twardy brzeg miski, przechyliłam naczynie, a płyn wlał się do mych ust. Wypiłam całość, o dziwo płyn był słodki... smakował niczym karmel( jeśli ktoś chce mnie opitolić to małe przypomnienie: Napar zrobiła Spektra specjalnie zrobiła wszystko by był jak najlepszy). I wtedy poczułam mrowienie w całym ciele. Upuściłam naczynie i opadłam na podłogę, małe igiełki sprawiające malutki ból kuły wszędzie, po chwili... Nie czułam już bólu, powoli podniosłam się i oparłam na rękach. Dotknęłam dłonią czoła i wtedy doznałam szoku. Nie czułam włosów, ani skóry. Spojrzałam na swoją rękę, a raczej na łapę. Mała, różowa poduszeczka na środku, a wokół moich palców... Wszędzie, na całym ciele miałam brązową sierść. Dotknęłam tyłu głowy, włosy miałam nadal, ale były bardziej puszyste. Dotknęłam miejsca gdzie powinnam mieć uszy, nie było ich tam, przeniosłam dłoń na górę mojej główki i natrafiłam na dwa uszy niczym u wilczura. Dotknęłam kości ogonowej, była przedłużona i pokryta dłuższą sierścią. Moja twarz była wydłużona niczym psia mordka. Popatrzyłam na Chesa i Spektrę. Chase patrzył na mnie badawczo, a Spektra wyglądała jak by chciała sie rzucić na ziemię i dziękować... Buddzie? Kurde ona już była w każdej religii jaką znam, nie wiem jaka jest teraz na tapecie. Zauważyłam też jedną rzecz... Nie czuję jakiejś żądzy zawładnięcia nad światem i zrobienia z niego jednego wielkiego bajzla... Czułam się tak jak wcześniej... Znaczy poza tym że jestem wielkim psem... Spojrzałam na lustro i się po prostu zakochałam. Podbiegłam do lustra i obróciłam się parę razy. Miałam na sobie czarne szorty i fioletowe ozdoby coś jak pazury, łapy, oczy i kły. Na biuście miałam czarny pasek zasłaniający piersi i z "frędzlami" czyli czarnymi sznurkami z fioletowymi koralikami, a na ... tylnych łapach? Mniejsza... Miałam piękne buty n odkrytymi palcami, czarne oczywiście, z pięknymi fioletowymi zdobieniami. Na szyi miałam naszyjnik na czarnej żyłce i z fioletowymi pazurami. Uśmiechnęłam się i ukazałam szereg pięknych, białych i ostrych kłów. Patrzyłam na moje pazury, oczywiście pomaluje je na fioletowo( tak mam manie koloru -,-). A na mojej głowie, zasłaniając jedno ucho, tylko do połowy, spoczywało fioletowa czapka z kaszkietem. Zamachałam radosna ogonem, zobaczyłam że w uszach, tak jak i jako człowiek, mam dziurki.
-Jutro masz pierwszy poważny trening... Teraz nauczę Cię jak się przemieniać.- wytłumaczył mi wszystko i już po trzech próbach potrafiłam zmieniać się w człowieka i z powrotem w bestię. Chase łaskawie powiedział że nie jestem zła. Sfochana poszłam do siebie w towarzystwie Maxa. Poszłam do siebie, i uwaliłam się na łóżko, puma wskoczyła i uwaliła się koło mnie, przewrócił się na bok, a ja wtuliłam się w niego. Zamknęłam oczy i już zasypiałam gdy... Uświadomiłam sobie ze mam prawie całe zamczysko dla siebie. Z uśmiechem kota z Chester( jak źle to Will poproszę popraw mnie xD) wstałam z łóżka i ruszyłam do drzwi.
poniedziałek, 2 marca 2015
8- Decyzja
Siedziałam jak wryta patrząc prosto w jego żółte oczy, pełne zimna i zła, ale i ... no nie wiem... Może i zwariowałam, ale wydawało mi się że widzę u niego troskę i radość. Spektra siedziała cicho. Przypomniałam sobie coś co mi kiedyś mówiła...
~~*kilka lat wcześniej*~~
Siedziałam sobie na wielkim kamieniu przy jeziorku. Popatrzyłam na moje włosy sklejone gumą. Eh... Nachyliłam się nad wodą i zaczęłam wypłukiwać włosy.
-To nic nie da- usłyszałam głos mojej kochanej opiekunki. Spojrzałam na nią.
-Ale ja nie chcę ścinać włosów-zakwiliłam i przytuliłam się do niej. Ta pogłaskała mnie po czubku głowy.
-Pomogę Ci.- Chwile potem obie siedziałyśmy, ja jej opowiadałam jak to się stało, a ona mi coś tam robiła z włosami.- Eh... Czemu faceci nie są tacy jak kiedyś... Mój brat kiedyś to by ich sprał...
-Tak?-zapytała zaciekawiona.
-Tak, walczył kiedyś ze złem, ale teraz sam jest zły...-posmutniała i skończyła majstrować przy moich włosach i na moje plecki spadły dwa warkocze.
-Jaki jest twój brat?-zapytała tuląc ją.
-No dobrze... Powiem Ci jak obiecasz że nikomu nie powiesz.
-Obiecuje! We mnie jak w studnie!-uśmiechnęłam się i ją przytuliłam.
-No dobrze.- ułożyła się na ciepłej od słońca skale, a ja obok, opierając łokcie o kamień i zginając nogi w kolanach machając nimi.- Mój brat nazywa się Chase. Ma 1500 lat, ja mam 1497, jestem z nim bardzo związana bo kiedyś mi dokuczano, a on jako jedyny mnie bronił, byliśmy ze sobą blisko, zawsze mi pomagał i opiekował się mną... Trenował i nigdy nie był na mnie zły. Pomagał mi w nauce magi, ale kiedyś wypił pewną zupę... Zniknął na kilka dni... Znalazłam go w jakiejś jaskini, opowiedział mi wszystko i ja też wypiłam tą zupę, ale ze względu na dodatkową odporność z magi ja miałam wybór dobra i zła... On nie... Odeszłam, ale mimo to nadal bym się go słuchała... W końcu... To mój ukochany straszy brat...- wyciągnęła rękę w stronę drzew i zacisnęła, po czym lekko się uśmiechnęła, nie byłam pewna, ale wydawało mi się że przypomniała sobie wygląd brata, a teraz widzi go oczami wyobraźni.
~~*Teraźniejszość*~~
Patrzyłam na Spektre która schowała głowę w kolanach. Chase położył rękę na jej plecach, a ta spojrzała mu w oczy i lekko się uśmiechnęła. Spojrzałam w dół. No i co mam zrobić. Kilka lwów dało nam jedzenie. Popatrzyłam na swój jogurt z płatkami. Powoli zaczęłam żuć moje śniadanko. Max otworzył nieśmiało drzwi i wszedł. Podszedł do mnie i położył łeb na moim przedramieniu. Wzięłam drugą łyżkę i zaczęłam go karmić jogurtem. Smętnie lizał waniliowy jogurcik, a sama jadłam jagodowy. Max w pewnym momencie liznął moją rękę, no tak podsłuchiwał dziad. Skończyłam i pogłaskałam czarną sierść koteczka. Uklękłam obok niego i się w niego wtuliłam, był mięciutki i ciepły.
-Damy Ci czas na zastanowienie się.-skwitował Chase, a Spektra nieśmiało poszła za nim. Grzywka opadłą mi na oczy, wzięłam głęboki wdech.
-Zgadzam się- mój cichy głos odbił się od ścian i spotęgował dzięki echu w sali. Rodzeństwo obróciło się i spojrzało na mnie. Spektra miała zaskoczone, a zarazem przestraszone spojrzenie. Chase uśmiechnął się. Max popatrzył na mnie i mruknął zszokowany.
-Dajcie zupę-rozkazał władca dużych kotów.
niedziela, 1 marca 2015
7- Propozyja
Biegłam do mojego pokoju ścigając się z Maxem. Na ostatniej prostej mnie wyprzedził i wygrał. Stanęłam w moim pokoju chwilę po nim. Położyłam ręce na kolanach i sapiąc popatrzyłam na pumę która już ułożyła się na moim łóżku. Zachichotała, o ile to możliwe, i przewróciła się na grzbiet. Postanowiłam być chamska. Podeszłam, położyłam się obok niego i położyłam głowę na jego łapie. Zamruczał zdziwiony, ale nie dbałam o to, zamknęłam oczy. Czarny, duży kot był miękki i ciepły, zwinęłam się w kłębek i wtuliłam w niego, zasypiając.
~~~~~~
Powoli otworzyłam oczy. Pod głową i na szyi czułam coś ciepłego i niezwykle mięciutkiego. Ziewnęłam i przeciągnęłam się, a na moich kolana spadła wilka, czarna łapa. Przypomniałam sobie co się stało, lekko czerwona wstałam i poszłam się umyć. Potem założyłam szorty do połowy łydki i zieloną bluzkę na krótki rękaw z nadrukiem pandy, założyłam ciężkie okute buty kilka centymetrów przed kolano z odsłoniętymi palcami. Otworzyłam drzwi od łazienki i popatrzyłam na łóżku. Nikogo na nim nie było, wzruszyłam ramionami i miałam wyjąć z szuflady gumkę do włosów, ale ktoś podał mi szczotkę. Odwróciłam zdziwiona głowę, za mną stał Max jako człowiek.
-Daj mi gumkę...-powiedziała znudzona.
-Źle się uczesałaś i masz kołtuna...-pokazałam mu język, ale na wszelki wypadek zaczęłam się czesać. No niestety dziad miał rację... Wzięłam gumkę, znaczy miałam zamiar, ale ktoś mnie wyprzedził i zamiast gumki znalazłam zimną deskę toaletki. Max już wiązał mi włosy w warkocz. Wytrzeszczyłam oczy.
-No co? To zemsta za drapanie mnie za uchem i używania jako poduszki.-powiedział z fochem, ale źle wydał metodę, lubię jak mi ktoś robi warkoczyk. Zaśmiałam się i zaczęłam iść w kierunku wyjście.
-Kici kici- uśmiechnęłam się wrednie, ale i uroczo. Max z czerwoną ze złości twarzy zmienił się w pumę i zaczął iść z niezadowoloną miną.- Jesteś słodki jak się tak gniewasz- wyszczerzyłam się. Max popatrzył na mnie z miną że już jestem zimny trup, ale ku memu zdziwieniu zamiast mnie trącić łapą z pazurami przewrócił mnie, stanął nade mną i zaczął lizać po twarzy. Jeśli to nie jest najdziwniejsze co mnie dziś spotka to wolę się zamknąć na dziś w pokoju. Wstałam, trzepnęłam go po łbie i poszłam do jadalni.
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się do wszystkich gdy weszłam, ale ku memu zdziwieniu siedział tam tylko Chase i Spektra. Max zamknął drzwi nie wchodząc.-Co jest?- zapytałam zdziwiona siadając na swoim miejscu.
-Mamy do Ciebie ważne pytanie...-zaczęła Spektra. Wyglądała nieswojo... Taka smutna i jakby chciała sie schować, co nie jest do niej podobne...
-Chcemy cię prosić o...-zaczęła nieśmiało.
-Proponujemy Ci żebyś również stała się "bestią" jak my-powiedział Chase i uśmiechnął się dziwnie strasznie oraz tajemniczo.
-No co? To zemsta za drapanie mnie za uchem i używania jako poduszki.-powiedział z fochem, ale źle wydał metodę, lubię jak mi ktoś robi warkoczyk. Zaśmiałam się i zaczęłam iść w kierunku wyjście.
-Kici kici- uśmiechnęłam się wrednie, ale i uroczo. Max z czerwoną ze złości twarzy zmienił się w pumę i zaczął iść z niezadowoloną miną.- Jesteś słodki jak się tak gniewasz- wyszczerzyłam się. Max popatrzył na mnie z miną że już jestem zimny trup, ale ku memu zdziwieniu zamiast mnie trącić łapą z pazurami przewrócił mnie, stanął nade mną i zaczął lizać po twarzy. Jeśli to nie jest najdziwniejsze co mnie dziś spotka to wolę się zamknąć na dziś w pokoju. Wstałam, trzepnęłam go po łbie i poszłam do jadalni.
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się do wszystkich gdy weszłam, ale ku memu zdziwieniu siedział tam tylko Chase i Spektra. Max zamknął drzwi nie wchodząc.-Co jest?- zapytałam zdziwiona siadając na swoim miejscu.
-Mamy do Ciebie ważne pytanie...-zaczęła Spektra. Wyglądała nieswojo... Taka smutna i jakby chciała sie schować, co nie jest do niej podobne...
-Chcemy cię prosić o...-zaczęła nieśmiało.
-Proponujemy Ci żebyś również stała się "bestią" jak my-powiedział Chase i uśmiechnął się dziwnie strasznie oraz tajemniczo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)