środa, 11 marca 2015

11- Zakupy

Siedziałam na ławce w centrum handlowym i rozmyślałam czemu zgodziłam się pójść z nią do jednego ze sklepów, potem się rozdzielamy i spotykamy przy jej "aucie". Westchnęłam z ulgą kiedy już stwierdziła  że nie ma tu dobrych ciuchów. Poszłam do sklepu z kosmetykami, lakiery do paznokci się kończą, weszłam do środka i podeszłam do działu z lakierami do paznokci. Oglądałam każdy kolor dokładnie, stwierdziłam że tak duży wybór jest zły bo za nic na świecie nie mogę się zdecydować, więc poszłam najpierw po zmywacz i pilniczek. Gdy patrzyłam na dwa zmywacze ,jeden z jakimiś witaminami, a drugi z czymś tam jeszcze, ktoś na mnie wpadł. Oderwałam wzrok od buteleczek i spojrzałam na... Kimiko?!
-Lisa!?-jej oczy przypominały dwa wielkie koła od ciężarówki. Wyprostowałam się dumnie i wrzuciłam buteleczki do koszyka, starczy na dłużej, spojrzałam na nią i usmiechnełam się zadziornie.
-No ja, a co?-odparłam i zgrabnie przeszłam z powrotem na lakiery, po drodze złapałam pilniczek i wrzuciłam go do koszyczka. Brunetka w sekundę znalazła się przy mnie.
-Jak to "co"!? Przecież ty jesteś z Chesem!- powiedziała głośnym szeptem. Wrzuciłam wszystkie lakiery jakie oglądałam do koszyka, a co? Kto bogatemu zabroni?( ulubiony zwrot jednej z moich koleżanek xD), i ruszyłam do kasy. Zapłaciłam i wpakowałam wszystko do mojej kochanej torebki. Kimiko też coś kupiła, a potem jak torpeda ruszyła za mną.-On Cię puścił!?- już nie była spokojna.
-Uspokój się bo Ci ciśnienie podskoczy.-powiedziałam i zaczęłam szukać wzrokiem Spektry.
-Kimiko!-usłyszałyśmy głos Omiego.- Spacer znalazł Shen gogn wu!!!!-wydzierał się. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam odchodzić, no i tu ktoś popełnił błąd.... Jak sobie spokojnie szłam to jeden z robotów Jacka zaatakował mnie. Upadłam, ma szczęście ze mi się lakiery nie potłukły, wstałam szybko i szukałam winnego robota. Ta menda stała jeszcze przed moją twarzą i się śmiałam. Złapałam robota i z całej siły odbiłam się od ziemi, stanęłam nad nim na rękach przewróciłam nogi do przodu i posłałam robota prosto w ścianę jakiegoś budynku, po chwili robot zleciał z hukiem prosto do kosza.
-EJ! Wiesz jak się trzeba nad nimi napracować!?-got wrzeszczał na mnie stojąc niedaleko.
-Jack-boty! Na nią!- roboty posłusznie ruszyły na mnie, wzruszyłam ramionami i zamknęłam oczy, może i nie umiem używać wszystkich mocji besti, Spektra dodała jakieś coś i teraz moja bestyjka nad żywiołami panuję, ale jego dam radę skopać. Roboty rzuciły się na mnie, a ja otworzyłam oczy, były one dzikie i pełne złości, zniszczyłam roboty w 5,82 sekundy, a potem spojrzałam na Spacera. Wszyscy patrzyli na mnie z lekkim strachem, zaczęłam iść w kierunku młodego, samozwańczego "geniusza zła". Ten pisnął i zaczął zwiewać ile miał sił w nogach, ale ja mu nie dałam. Zaczęłam biec do niego używając czterech łap jak pies lub wilk, dopadłam go i skoczyłam , przewróciłam go i zaczęłam warczeć.
-C…co… czym jesteś!?-zapytała. Wstałam prezentując swoje ciało besti.
-Jestem bestią, Moje imię to Lisa, zapamiętaj je, następnym razem mogę nie być taka miła. Chwyciłam torbę i zmieniając się z powrotem w człowieka szłam do sklepu z farbami i pędzlami. Kupiłam kilkanaście małych puszeczek i poszłam do samochodu. Włożyłam torbę na tylne siedzenie i czekałam na Spektrę. Ta przyszła chwilę później z wielkim oburzeniem i złością na twarzy.
-Tutaj nigdzie nie ma dobrych dodatków! A ciuchów tym bardziej!- powiedziała sfochana. Wsiadła do samochodu i ruszyła.
-Ja się udały zakupy?- zapytała mnie gdy już byłyśmy w połowie drogi.
-Całkiem, całkiem, a co?
-Widziałam Kimiko… Spotkałyście się?- spojrzałam na nią leniwie, a potem wróciłam do patrzenia na krajobraz. Westchnęłam i pokiwałam głową ze tak.- Przykro Mi…- powiedziała.
-A czemu? To nie twoja wina…- powiedziałam i włączyłam radio. Cała podróż minęła mi dość szybko. Gdy już wróciłyśmy koci wojownicy będący teraz na usługach Spektry zanieśli nasze bagaże do pokoi. Weszłam do siebie i popatrzyłam na białe ściany.
- Dość w waszą białą tyranią!- powiedziałam i chwyciłam za ołóweczek. Zaczęłam rysować bluszcz, kwiatki, wilka z połową twarzy zrobioną z figur geometrycznych, zwierzęta i wiele innych rzeczy. Zadowolona poszłam do łazienki i zrobiłam to Zamo, oczywiście jedna ściana była pusta na wszelki wypadek jak bym się nudziła. Zaczęłam malować  i po kilku godzinach praca była skończona.
-Nieźle… Ale widziałem lepszych.-powiedział spokojnie Max stojący w drzwiach. Rzuciłam w niego pędzlem. Przedmiot malowniczo przejechał po jego twarzy i klacie zostawiając po sobie fioletowy ślad. Koci wojownik popatrzył na nią z mordem i chciał się na nią rzucić.
-Jak za chwilę tego nie zmyjesz to zaschnie i będziesz to mieć minimum 100 lat-powiedziałam kończąc malowanie. Chłopak marudząc poszedł do łazienki i mył z siebie farbę.- O co chodziło?
-Kolacja za chwilę jest….- powiedział a raczej prychnął i zmienił się w pumę. Prychnęłam i zaczęłam iść w stronę jadalni. Usiadłam do stołu i patrzyłam na Wuyę która mordowała wszystkich wzrokiem.
-Nie lamp się tak na mnie psia ofermo!- warknęła na mnie, okazałam cierpliwość i to zignorowałam, chwyciłam za moje pyszne zwyczajowe jedzenie. Jogurt w płatkami a do tego dostałam deser, mniam!- Nie żryj tyle bo się ruszyć nie będziesz mogła! Będziesz wyglądać jeszcze gorzej niż zwykle!- okej, mam jej dość!
-Zamknij tą cholerną mordę!- warknęłam.- Jesteś najmniej użyteczną osobą w tym pałacu! Bądź cicho bo przypomnę Ci o twoim miejscu!- wstałam i walnęłam i walnęłam pięścią w stuł.
-Spróbuj!- powiedziała wstając.
-W sumie to dobry pomysł.- uśmiechnęłam się wesoło Spektra.-Przed kolacją będzie walka.- wesoło połykając sushi skąd je wytrzasnęła? Nie mam pojęcia…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz