Powoli wyszłam z pokoju i rozejrzałam się czy nikt nie idzie, nie było ani jednej osoby! Wyprostowałam się i wyszłam. Skręciłam za róg i na kogoś wpadłam. Moje pieskie szczęście... Wylądowałam tyłkiem na dywanie, który troszkę złagodził uderzenie o twardą, kamienną posadzkę. Gdy już miałam na kogoś fuknąć że jak łazi, okazało się że przede mną stoi sam pan zamku, pobladłam i lekko zakłopotana uśmiechnęłam się drapiąc się w tył głowy.
-Można wiedzieć gdzie się wybierałaś?-spytał podejrzliwie.
-Pić mi się chciało.... Znaczy chce i do kuchni szłam, a co? -zapytałam wstając i otrzepując tył ciała z niewidzialnego kurzu, nie mam pojęcia jak ale Chase wytresował koty żeby sprzątały... Ten to by chyba potwora z Lochness oswoił, albo Yetti... Nawet nie zapytam go jak to robi bo bym pewnie po głowie oberwała...
-A Ty gdzie szedłeś?-zapytałam gdy już skończyłam.
-Do Ciebie..- stanęłam jak wryta i spojrzałam na niego zdziwiona.- Wychodzę na kilka dni, masz trenować ze Spektrą magię, możesz wychodzić, ale masz wracać przed dwudziestą- oznajmił książę ciemności i odszedł tam skąd przyszedł. Max podszedł do mnie,a że nie reagowałam na nic to w końcu polizał moją rękę. Podskoczyłam na dotyk szorstkiego, zimnego i mokrego czegoś.
-Na miłość mistrza kung-fu!-wydarłam się i jakimś sposobem znalazłam się na parapecie półtora metra od ziemi. Puma usiadła na czerwonym dywanie, zamachała ogonem i patrzyła na mnie rozbawiona. Czerwona ze złości zeskoczyłam na ziemię i rzuciłam się na dużego kota. Przewróciłam zaskoczonego Maxa na ziemię i patrzyłam mu w oczy.
-Brzydka kicia, nie będzie mleczka-powiedziałam złośliwie i pokazałam mu język. Puma dumnie prychnęła i zrzuciła mnie z siebie. Pokręciłam głową i patrzyłam na kocieko wojownika który odchodził z wysoko podniesionym czołem.
-Chase Cię zabije jak spuścisz mnie z oczu-przypomniałam. Kot stanął i spojrzał na mnie nienawistnie.
-Tez cię kocham-zrobiłam uroczy dzióbek z ust i posłałam mu całusa. Puma speszona podeszła do mnie zażenowana i zakryła łapami pysk. Wstałam i zaczęłam iść do kuchni po picie. Sięgnęłam szklankę i nalałam wody, kurde tutaj nie ma żadnej coli, ani nic? No nie ma bata idę na zakupy! Wypiłam napój duszkiem i umyłam szklankę, wiem że to zadanie któregoś z sług Chasa, ale jam uczynne stworzenie i pozmywałam kulturalnie. Wyszłam z kuchni i poszłam do Spektry. Zapukałam do jej pokoju.
-Proszę- usłyszałam po chwili. Weszłam i rozejrzałam się, byłam tu już, ale teraz.. No... Ubrania dziewczyny były wszędzie. Były to suknie i tym podobne... Wszystkie kolory... A na środku załamana Spektra.
-Co jest?-weszłam i ukucnęłam przy niej.
- Mam za mało ciuchów!!!-wytrzeszczyłam oczy, ona chyba oszalała. Westchnęłam.
-Wiesz... może pójdziemy do sklepu?- spojrzała na mnie pytająco.- Mam dość siedzenia w tej ciemni-powiedziałam. Uśmiechnęła się i wstała.
-Idziemy!-wzięła torbę. Uśmiechnięta wyszłam i ruszyłyśmy na zewnątrz.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń