Na sali zgromadziła się cała banda mieszkająca w pałacu. Stałam spokojnie i patrzyłam na przeciwniczkę, jeśli można nazwać tak Wuye. Rozciągała się, a ja spokojnie zdjęłam buty i chwilkę się rozgrzewała.
-Dobra dość tego dobrego!-oznajmiła jakaś kobieta w zbroi.- Zawodnicy na miejsca!- posłusznie podeszłam i stanęłam na przeciwko wiedźmy.- Jest to walka na style walki, nie ma używania magi ani zmian w bestię.- obie kiwnęłyśmy głową że rozumiemy.-Gotowe?-zapytała, przybrałyśmy bojowe pozycje i kiwnęłyśmy głową.- Walczcie!- odsunęła się. Wuya zaczęła na mnie biegnąć i gdy była blisko uderzyła mnie, nie uniknęłam ataku by sprawdzić jej siłę, zdziwił mnie fakt że nie była taka słaba jak się wydawała, ale i tak o wiele słabsza ode mnie. Złapałam jej pięść którą chciała uderzyć mnie jeszcze raz i mocno ją ścisnęłam. Syk bólu czerwonowłosej nieprzyjemnie zakuł mnie w uszy. Zignorowałam go i podcięłam wiedźmie nogi po czym szyb na niej usiadłam. Wiedźma szarpała się i biła mnie na oślep, w końcu znudziło mi się przedstawienie i uderzyłam ją mocno w twarz. Wiedźma krzyknęła i opadła ciężko oddychając.
-Wystarczy!- krzyknęła Spektra widząc że mam zamiar kontynuować uderzenia. Spojrzałam na nią.- Wygrałaś Liso, idź do jadalni i zjedz kolację...-rozkazała. Westchnęłam i zrobiłam jak powiedziała. Wstałam i poszłam do jadalni, usiadłam i zaczęłam jeść, zjadłam kilka kanapek, jogurt, bułkę i wypiłam dzbanek soku! A co!? Najwyżej gruba będę! Z dumną miną wstałam i wyszłam z sali zostawiając Kat i kotki z niezbyt inteligentnymi minami. Poszłam i wyszłam na zewnątrz! I niech mi oni wszyscy skoczą! Popatrzyłam na granatowe nocne niebo, na migające gwiazdy przypominające drogocenne klejnoty naszyte na szacie i na piękną, srebrną tarczę księżyca. Ukucnęłam i schował głowę w rękach.
-Skąd się tu wzięłaś?-zapytał mnie ktoś. Poderwałam się i obróciłam się, potykając się oczywiście, bo przecież nie byłabym sobą gdybym się nie wywaliła. Nieznajomy znalazł się obok mnie w ciągu sekundy i złapał mnie chroniąc przed upadkiem.
-D..dzięki...- powiedziałam lekko czerwona bo był tak blisko że czułam jego oddech na mojej szyi. Śmierdział tytoniem, ale pomimo to był słodki i zachęcający jak by mnie zachęcał do pocałunku.
-Skąd się tu wzięłaś?-powtórzył spokojnie swoje pytanie.
-Z krainy nietutaj...- powiedziałam i przyjrzałam się chłopakowi, miał czerwone oczy niczym krew, jego włosy były czarne z czerwonymi pasemkami.
-Kim jesteś?-zapytał mnie i postawił do pionu.
-Jestem Lisa, a Ty?-zapytałam.
-Shadow...- wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów, wyjął jednego i zapalił.- Chcesz?-zapytał mnie i wyciągnął rękę z rakotwórczym czymś w moją stronę.
-Nie dzięki, nie palę- fuknęłam na niego.
-Spokojnie...-zaczął puszczać tytoniowe dymki.- No to na razie....-powiedział i zaczął odchodzić.
-Ej czekaj!-ale jego już nie było.Przez moją głowę przemknęło kilka myśli, ale szybko się otrząsnęłam i wróciłam go pałacu, poszłam do siebie, umyłam się i poszłam spać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dedykacja dla Will^^ dzięki której zebrałam się w sobie i napisałam ten rozdział^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz