piątek, 13 listopada 2015

Współpraca^^

Witam, witam i witam^^ Mam dla was niespodziewajkę Więc.... Pisze bloga z kumpelą^^ Oto link, na razie nic nie ma, ale będzie^^ Wiec macie zaglądać i nie przyjmuje "nie" jako odpowiedź-,-
http://jeffthekillervsthehalfbeast.blog.onet.pl/

czwartek, 6 sierpnia 2015

14- Po prostu brak słów

Dni mijały, ja trenowałam, Wuya miała jakieś kary, jeden z kotów objaśnił mi ze chciała otworzyć list od Chase który był dla mnie i Spektra ją przyłapała. Śmiałam się przez kilkanaście minut, kiedy dowiedziałam się że codziennie miała biegać po 20 okrążeń pod groźbą wściekłości Spektry , a potem też i Chesa.
Zbliżał się dzień powrotu Chesa. Na nikim nie robiło to wrażenia... Na nikim poza mną, Spektra nie zmieniała się w "bestię" więc nie mogła mnie szkolić, a nikt poza nią, Chasem i mną nie umiał tego robić. Więc to zrozumiałe że się cieszę, nie? Mam nadzieje ze żaden z tych pacanów nie pomyślał że za nim tęsknie, bo wcale, a wcale nie tęsknie! Jest wnerwiającym, chamskim i podłym stworzeniem, fakt przystojny jest, ale to nie powód żeby się do niego przymilać jak mały kotek, co robi ta wiedźma. Złapałam się za głowę i schowałam ją w kolana. Czemu ja oszukuje samą siebie? Tak jest on wnerwiający i w ogóle, ale... Lubie to w nim... Uderzyłam się w twarz. Nie! Nie mogę tak myśleć! On wraca dokładnie za dwa dni! Muszę się skupić! By o tym zapomnieć potrenuję.
Dziś wraca Chase... Od godziny szóstej jak się obudziłam żeby się napić zasnąć nie mogę...czemu on w ogóle przyjeżdża dopiero o 13!? Spojrzałam znowu na zegarek i jęknęłam zawiedziona, była dopiero 8:03...
Umyłam się i ubrałam w ładną niebieską sukienkę. Spektra na dziś dała mi wolne i mogę sobie pozwolić, a poza tym... Chcę żeby wiedzieli ze mogę czasem ładnie wyglądać... Włosy rozpuściłam , a na nogi założyłam niebieskie lity. Zamknęłam pokój i poszłam na śniadanie. Było dość wcześnie i wszyscy się wysypiali póki mogli. Wsypałam sobie płatki kukurydziane do miski i zalałam je jagodowym jogurtem. Do kuchni wszedł jaguar, zmienił się w człowieka i nałożył pełno winogron. Spojrzałam na niego z dość dziwną miną.
-Wuya...-powiedział tylko, zmienił się z powrotem w najszybsze zwierze lądowe i wyszedł z kuchni. No tak przecież ta wiedźma musi się wcześniej budzić żeby se tapetę na twarzy. Westchnęłam i przeszłam z kuchni do jadalni. Chciałam usiąść, a ku memu zdziwieniu Max wyręczył mnie w odsuwaniu krzesła.
-Dziękuję...-powiedziałam i popatrzyłam na niego jak na człowieka z zaburzeniami osobowości.
-Nie pytaj tylko siadaj...-burknął. Usiadłam więc, on dosunął krzesło i odszedł. Wzruszyłam ramionami i zabrałam się za jedzenie. Koło mnie pojawiła się Spektra. Podskoczyłam na krześle wyrzucając łyżkę w powietrze.
-NIE UMIESZ PUKAĆ!? ALBO CHOCIAŻ NORMALNIE, JAK CZŁOWIEK, PRZEZ DRZWI WEJŚĆ!?-wydarłam się na nią.
-Nie...-odparła z tostem w ręce. Ugryzła go i powoli przeżuła kawałek. Wzięłam łyżkę i poszłam do kuchni żeby wsadzić łyżkę do  zmywarki i wzięłam nową. Wróciłam do jadalni i znowu zaczęłam jeść.
-Mój brat wraca wcześniej..-powiedziała. Zakrztusiłam się i zaczęłam kaszleć.
-Kiedy!?-zapytałam jak się już uspokoiłam.
-Około 11...-wstała i wyszła. Przez chwilę siedziałam, a potem zjadłam do końca i poszłam pozmywać. Godzina przybycia Chase'a zbliżała się nieubłaganie. Usiadłam przy fontannie i zaczęłam czytać mangę "Vampier Knight". Aż w końcu...
-Chase~!-krzyknęła Wuya. Rzuciła się na niego. Czarnowłosy zgrabnie ją ominął, za to Spektrę przytulił chętnie. Wstałam kiedy szedł w moją stronę. Zacisnęłam dłonie w pięści, hamując chęć rzucenia się na niego.
-Witaj Liso..-powiedział tylko i poszedł dalej. Spojrzałam delikatnie za siebie i zobaczyłam jego delikatny uśmiech.
-Witaj z powrotem Chase...-powiedziałam cicho. Zarumieniłam się delikatnie, a moje serce zabiło mocniej. Chłopak poszedł dalej, wszyscy po chwili poszli, a jak opadłam lekko na kamienną podłogę. Dlaczego moje serce nie chce się uspokoić? Co to za Wariatkowo!?

I dedykacja dal Will^^

wtorek, 19 maja 2015

13- Na mieście

Odkąd spotkałam Shadowa nie mogłam przestać o nim myśleć... Dziwne, ale wydawało mi się że znam go dłużej niż tylko z tamtego spotkania. Moje dni właściwie były identyczne. Pobudka, śniadanie, trening, obiad, czas wolny, kolacja, bieganie, mycie się i spać.
Aktualnie biegam jak idiotka, przebiegłam już 14 kilometrów, i nadal mam zaiwaniać. Spektra siedziała wtulona plecami w wielkiego białego tygrysa. Max leżał obok i pilnował mojej wody którą pozostali mieszkańcy czasem zabierali. 15 kilometr, 16,17,18 jeszcze 2, 19 i 20. Zatrzymałam się przy Spektrze i upadłam. Wielki ogon tygrysa złagodził upadek, wtuliłam się w mięciutką sierść. Zamknęłam oczy i przytuliłam się mocno do zwierzęcia. Westchnęłam i powlokłam się do Maxa. Puma zmieniła się w chłopaka i podała mi wodę. Wypiłam ją jednym haustem. Czarnowłosy i ja szliśmy do pokoju. Wuya waliła w moje biedne drzwi. Podeszłam do niej, i odciągnęłam ją od drzwi.
-Czego ty chcesz? Co Ci te biedne, stare drewniane drzwi zrobiły?-zapytałam. Zawarczała, mamrotała coś pod nosem, wyjęła z rękawa jakiś list.
-Chase przysłał do ciebie list...-warknęła i wręczyła mi papeterię. Ładną z obrazkiem płaczącej wierzby. Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Położyłam list obok siebie i westchnęłam. Znając życie będzie tam plan na trening... No ale trudno, żyje się raz. Otworzyłam kopertę. Treść była oficjalna, łaskawe pytania "jak się czuję" i tym podobne, oczywiście był plan treningowy, ale jedna rzecz zwróciła moją uwagę. Ostatnie zdanie było jak by chciał mnie uspokoić i zapewnić że niedługo wrócę. Zdziwiłam się, ale wydawało mi się to bardziej śmieszne niż uspokajające. Upadłam rozbawiona na łóżko i patrzyłam tempo w sufit uśmiechając się delikatnie.
-Co masz taki zaciesz na twarzy?- zapytał Max.
-Nic... A co?-spojrzałam na niego. Było już za późno. Zmienił się w pumę. Wstałam i poszłam się umyć. Teraz miałam iść na kolację, ale nie miałam apetytu, ostatnio w ogóle prawie nic nie jem... Ubrałam się w za dużą bluzkę, eh... muszę przytyć i w spodnie, pasek zapięłam na przed ostatnią dziurkę.
-Koniec idę przytyć!-zawarczałam i wzięłam torbę po czym poszłam do wyjścia. Kopnęłam je i przeszłam po kamiennych drzwiach, wydobył się spod nich jęk. Był to Spicer, wywróciłam oczami i podeszłam do drogi i wyjęłam mały motor, postawiłam go na ziemi i wyjęłam z torby pałeczki przemiany.
-Pałeczki przemiany!-dotknęłam nimi motor a ten natychmiast urósł do normalnego rozmiaru.
-Czekaj!-samozwańczy geniusz zła podbiegł do mnie.
-Czego?-warknęłam. Patrzyłam na niego zimno, aż zaczął się trząść.
-Co się stało że przegapiliście aż sześć Shen gong wu?
-Nie interesują nas, poza tym Chase wyjechał więc nie możemy nic zrobić.-wsiadłam na motor. Odpaliłam maszynę i ruszyłam. Zatrzymałam się dopiero w mieście. Zsiadłam z maszyny i weszłam do cukierni zamawiając mnóstwo tuczących rzeczy. Zaczęłam jeść, ale oczywiście jak na złość mnisi ścigają jakieś wu, na litość pietruszki, czy im się w życiu nuci, co za mana... Skończyłam jeść, zapłaciłam i wyszłam. Wsiadłam na motor i chciałam odjechać ale na mojej kierownicy. Wyglądało jak mały kwiatek. Zdziwiona wpakowałam to do torby i odjechałam. Dotarłam z powrotem do zamku. Zmniejszyłam motor, schowałam do torby i poszłam do siebie. Umyłam się i poszłam spać nie zdając sobie sprawy co mam w torebce.

środa, 25 marca 2015

12- Poznajmy przystojniaka ;3.

Na sali zgromadziła się cała banda mieszkająca w pałacu. Stałam spokojnie i patrzyłam na przeciwniczkę, jeśli można nazwać tak Wuye. Rozciągała się, a ja spokojnie zdjęłam buty i chwilkę się rozgrzewała.
-Dobra dość tego dobrego!-oznajmiła jakaś kobieta w zbroi.- Zawodnicy na miejsca!- posłusznie podeszłam i stanęłam na przeciwko wiedźmy.- Jest to walka na style walki, nie ma używania magi ani zmian w bestię.- obie kiwnęłyśmy głową że rozumiemy.-Gotowe?-zapytała, przybrałyśmy bojowe pozycje i kiwnęłyśmy głową.- Walczcie!- odsunęła się. Wuya zaczęła na mnie biegnąć i gdy była blisko uderzyła mnie, nie uniknęłam ataku by sprawdzić jej siłę, zdziwił mnie fakt że nie była taka słaba jak się wydawała, ale i tak o wiele słabsza ode mnie. Złapałam jej pięść którą chciała uderzyć mnie jeszcze raz i mocno ją ścisnęłam. Syk bólu czerwonowłosej nieprzyjemnie zakuł mnie w uszy. Zignorowałam go i podcięłam wiedźmie nogi po czym szyb na niej usiadłam. Wiedźma szarpała się i biła mnie na oślep, w końcu znudziło mi się przedstawienie i uderzyłam ją mocno w twarz. Wiedźma krzyknęła i opadła ciężko oddychając.
-Wystarczy!- krzyknęła Spektra widząc że mam zamiar kontynuować uderzenia. Spojrzałam na nią.- Wygrałaś Liso, idź do jadalni i zjedz kolację...-rozkazała. Westchnęłam i zrobiłam jak powiedziała. Wstałam i poszłam do jadalni, usiadłam i zaczęłam jeść, zjadłam kilka kanapek, jogurt, bułkę i wypiłam dzbanek soku! A co!? Najwyżej gruba będę! Z dumną miną wstałam i wyszłam z sali zostawiając Kat i kotki z niezbyt inteligentnymi minami. Poszłam i wyszłam na zewnątrz! I niech mi oni wszyscy skoczą! Popatrzyłam na granatowe nocne niebo, na migające gwiazdy przypominające drogocenne klejnoty naszyte na szacie i na piękną, srebrną tarczę księżyca. Ukucnęłam i schował głowę w rękach.
-Skąd się tu wzięłaś?-zapytał mnie ktoś. Poderwałam się i obróciłam się, potykając się oczywiście, bo przecież nie byłabym sobą gdybym się nie wywaliła. Nieznajomy znalazł się obok mnie w ciągu sekundy i złapał mnie chroniąc przed upadkiem.
-D..dzięki...- powiedziałam lekko czerwona bo był tak blisko że czułam jego oddech na mojej szyi. Śmierdział tytoniem, ale pomimo to był słodki i zachęcający jak by mnie zachęcał do pocałunku.
-Skąd się tu wzięłaś?-powtórzył spokojnie swoje pytanie.
-Z krainy nietutaj...- powiedziałam i przyjrzałam się chłopakowi, miał czerwone oczy niczym krew, jego włosy były czarne z czerwonymi pasemkami.
-Kim jesteś?-zapytał mnie i postawił do pionu.
-Jestem Lisa, a Ty?-zapytałam.
-Shadow...- wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów, wyjął jednego i zapalił.- Chcesz?-zapytał mnie i wyciągnął rękę z rakotwórczym czymś w moją stronę.
-Nie dzięki, nie palę- fuknęłam na niego.
-Spokojnie...-zaczął puszczać tytoniowe dymki.- No to na razie....-powiedział i zaczął odchodzić.
-Ej czekaj!-ale jego już nie było.Przez moją głowę przemknęło kilka myśli, ale szybko się otrząsnęłam i wróciłam go pałacu, poszłam do siebie, umyłam się i poszłam spać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dedykacja dla Will^^ dzięki której zebrałam się w sobie i napisałam ten rozdział^^

środa, 11 marca 2015

11- Zakupy

Siedziałam na ławce w centrum handlowym i rozmyślałam czemu zgodziłam się pójść z nią do jednego ze sklepów, potem się rozdzielamy i spotykamy przy jej "aucie". Westchnęłam z ulgą kiedy już stwierdziła  że nie ma tu dobrych ciuchów. Poszłam do sklepu z kosmetykami, lakiery do paznokci się kończą, weszłam do środka i podeszłam do działu z lakierami do paznokci. Oglądałam każdy kolor dokładnie, stwierdziłam że tak duży wybór jest zły bo za nic na świecie nie mogę się zdecydować, więc poszłam najpierw po zmywacz i pilniczek. Gdy patrzyłam na dwa zmywacze ,jeden z jakimiś witaminami, a drugi z czymś tam jeszcze, ktoś na mnie wpadł. Oderwałam wzrok od buteleczek i spojrzałam na... Kimiko?!
-Lisa!?-jej oczy przypominały dwa wielkie koła od ciężarówki. Wyprostowałam się dumnie i wrzuciłam buteleczki do koszyka, starczy na dłużej, spojrzałam na nią i usmiechnełam się zadziornie.
-No ja, a co?-odparłam i zgrabnie przeszłam z powrotem na lakiery, po drodze złapałam pilniczek i wrzuciłam go do koszyczka. Brunetka w sekundę znalazła się przy mnie.
-Jak to "co"!? Przecież ty jesteś z Chesem!- powiedziała głośnym szeptem. Wrzuciłam wszystkie lakiery jakie oglądałam do koszyka, a co? Kto bogatemu zabroni?( ulubiony zwrot jednej z moich koleżanek xD), i ruszyłam do kasy. Zapłaciłam i wpakowałam wszystko do mojej kochanej torebki. Kimiko też coś kupiła, a potem jak torpeda ruszyła za mną.-On Cię puścił!?- już nie była spokojna.
-Uspokój się bo Ci ciśnienie podskoczy.-powiedziałam i zaczęłam szukać wzrokiem Spektry.
-Kimiko!-usłyszałyśmy głos Omiego.- Spacer znalazł Shen gogn wu!!!!-wydzierał się. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam odchodzić, no i tu ktoś popełnił błąd.... Jak sobie spokojnie szłam to jeden z robotów Jacka zaatakował mnie. Upadłam, ma szczęście ze mi się lakiery nie potłukły, wstałam szybko i szukałam winnego robota. Ta menda stała jeszcze przed moją twarzą i się śmiałam. Złapałam robota i z całej siły odbiłam się od ziemi, stanęłam nad nim na rękach przewróciłam nogi do przodu i posłałam robota prosto w ścianę jakiegoś budynku, po chwili robot zleciał z hukiem prosto do kosza.
-EJ! Wiesz jak się trzeba nad nimi napracować!?-got wrzeszczał na mnie stojąc niedaleko.
-Jack-boty! Na nią!- roboty posłusznie ruszyły na mnie, wzruszyłam ramionami i zamknęłam oczy, może i nie umiem używać wszystkich mocji besti, Spektra dodała jakieś coś i teraz moja bestyjka nad żywiołami panuję, ale jego dam radę skopać. Roboty rzuciły się na mnie, a ja otworzyłam oczy, były one dzikie i pełne złości, zniszczyłam roboty w 5,82 sekundy, a potem spojrzałam na Spacera. Wszyscy patrzyli na mnie z lekkim strachem, zaczęłam iść w kierunku młodego, samozwańczego "geniusza zła". Ten pisnął i zaczął zwiewać ile miał sił w nogach, ale ja mu nie dałam. Zaczęłam biec do niego używając czterech łap jak pies lub wilk, dopadłam go i skoczyłam , przewróciłam go i zaczęłam warczeć.
-C…co… czym jesteś!?-zapytała. Wstałam prezentując swoje ciało besti.
-Jestem bestią, Moje imię to Lisa, zapamiętaj je, następnym razem mogę nie być taka miła. Chwyciłam torbę i zmieniając się z powrotem w człowieka szłam do sklepu z farbami i pędzlami. Kupiłam kilkanaście małych puszeczek i poszłam do samochodu. Włożyłam torbę na tylne siedzenie i czekałam na Spektrę. Ta przyszła chwilę później z wielkim oburzeniem i złością na twarzy.
-Tutaj nigdzie nie ma dobrych dodatków! A ciuchów tym bardziej!- powiedziała sfochana. Wsiadła do samochodu i ruszyła.
-Ja się udały zakupy?- zapytała mnie gdy już byłyśmy w połowie drogi.
-Całkiem, całkiem, a co?
-Widziałam Kimiko… Spotkałyście się?- spojrzałam na nią leniwie, a potem wróciłam do patrzenia na krajobraz. Westchnęłam i pokiwałam głową ze tak.- Przykro Mi…- powiedziała.
-A czemu? To nie twoja wina…- powiedziałam i włączyłam radio. Cała podróż minęła mi dość szybko. Gdy już wróciłyśmy koci wojownicy będący teraz na usługach Spektry zanieśli nasze bagaże do pokoi. Weszłam do siebie i popatrzyłam na białe ściany.
- Dość w waszą białą tyranią!- powiedziałam i chwyciłam za ołóweczek. Zaczęłam rysować bluszcz, kwiatki, wilka z połową twarzy zrobioną z figur geometrycznych, zwierzęta i wiele innych rzeczy. Zadowolona poszłam do łazienki i zrobiłam to Zamo, oczywiście jedna ściana była pusta na wszelki wypadek jak bym się nudziła. Zaczęłam malować  i po kilku godzinach praca była skończona.
-Nieźle… Ale widziałem lepszych.-powiedział spokojnie Max stojący w drzwiach. Rzuciłam w niego pędzlem. Przedmiot malowniczo przejechał po jego twarzy i klacie zostawiając po sobie fioletowy ślad. Koci wojownik popatrzył na nią z mordem i chciał się na nią rzucić.
-Jak za chwilę tego nie zmyjesz to zaschnie i będziesz to mieć minimum 100 lat-powiedziałam kończąc malowanie. Chłopak marudząc poszedł do łazienki i mył z siebie farbę.- O co chodziło?
-Kolacja za chwilę jest….- powiedział a raczej prychnął i zmienił się w pumę. Prychnęłam i zaczęłam iść w stronę jadalni. Usiadłam do stołu i patrzyłam na Wuyę która mordowała wszystkich wzrokiem.
-Nie lamp się tak na mnie psia ofermo!- warknęła na mnie, okazałam cierpliwość i to zignorowałam, chwyciłam za moje pyszne zwyczajowe jedzenie. Jogurt w płatkami a do tego dostałam deser, mniam!- Nie żryj tyle bo się ruszyć nie będziesz mogła! Będziesz wyglądać jeszcze gorzej niż zwykle!- okej, mam jej dość!
-Zamknij tą cholerną mordę!- warknęłam.- Jesteś najmniej użyteczną osobą w tym pałacu! Bądź cicho bo przypomnę Ci o twoim miejscu!- wstałam i walnęłam i walnęłam pięścią w stuł.
-Spróbuj!- powiedziała wstając.
-W sumie to dobry pomysł.- uśmiechnęłam się wesoło Spektra.-Przed kolacją będzie walka.- wesoło połykając sushi skąd je wytrzasnęła? Nie mam pojęcia…


środa, 4 marca 2015

10- Idziemy!

Powoli wyszłam z pokoju i rozejrzałam się czy nikt nie idzie, nie było ani jednej osoby! Wyprostowałam się i wyszłam. Skręciłam za róg i na kogoś wpadłam. Moje pieskie szczęście... Wylądowałam tyłkiem na dywanie, który troszkę złagodził uderzenie o twardą, kamienną posadzkę. Gdy już miałam na kogoś fuknąć że jak łazi, okazało się że przede mną stoi sam pan zamku, pobladłam i lekko zakłopotana uśmiechnęłam się drapiąc się w tył głowy.
-Można wiedzieć gdzie się wybierałaś?-spytał podejrzliwie.
-Pić mi się chciało.... Znaczy chce i do kuchni szłam, a co? -zapytałam wstając i otrzepując tył ciała z niewidzialnego kurzu, nie mam pojęcia jak ale Chase wytresował koty żeby sprzątały... Ten to by chyba potwora z Lochness oswoił, albo Yetti... Nawet nie zapytam go jak to robi bo bym pewnie po głowie oberwała...
-A Ty gdzie szedłeś?-zapytałam gdy już skończyłam.
-Do Ciebie..- stanęłam jak wryta i spojrzałam na niego zdziwiona.- Wychodzę na kilka dni, masz trenować ze Spektrą magię, możesz wychodzić, ale masz wracać przed dwudziestą- oznajmił książę ciemności i odszedł tam skąd przyszedł. Max podszedł do mnie,a że nie reagowałam na nic to w końcu polizał moją rękę. Podskoczyłam na dotyk szorstkiego, zimnego i mokrego czegoś.
-Na miłość mistrza kung-fu!-wydarłam się i jakimś sposobem znalazłam się na parapecie półtora metra od ziemi. Puma usiadła na czerwonym dywanie, zamachała ogonem i patrzyła na mnie rozbawiona. Czerwona ze złości zeskoczyłam na ziemię i rzuciłam się na dużego kota. Przewróciłam zaskoczonego Maxa na ziemię i patrzyłam mu w oczy.
-Brzydka kicia, nie będzie mleczka-powiedziałam złośliwie i pokazałam mu język. Puma dumnie prychnęła i zrzuciła mnie z siebie. Pokręciłam głową i patrzyłam na kocieko wojownika który odchodził z wysoko podniesionym czołem.
-Chase Cię zabije jak spuścisz mnie z oczu-przypomniałam. Kot stanął i spojrzał na mnie nienawistnie.
-Tez cię kocham-zrobiłam uroczy dzióbek z ust i posłałam mu całusa. Puma speszona podeszła do mnie zażenowana i zakryła łapami pysk. Wstałam i zaczęłam iść do kuchni po picie. Sięgnęłam szklankę i nalałam wody, kurde tutaj nie ma żadnej coli, ani nic? No nie ma bata idę na zakupy! Wypiłam napój duszkiem i umyłam szklankę, wiem że to zadanie któregoś z sług Chasa, ale jam uczynne stworzenie i pozmywałam kulturalnie. Wyszłam z kuchni i poszłam do Spektry. Zapukałam do jej pokoju.
-Proszę- usłyszałam po chwili. Weszłam i rozejrzałam się, byłam tu już, ale teraz.. No... Ubrania dziewczyny były wszędzie. Były to suknie i tym podobne... Wszystkie kolory... A na środku załamana Spektra.
-Co jest?-weszłam i ukucnęłam przy niej.
- Mam za mało ciuchów!!!-wytrzeszczyłam oczy, ona chyba oszalała. Westchnęłam.
-Wiesz... może pójdziemy do sklepu?- spojrzała na mnie pytająco.- Mam dość siedzenia w tej ciemni-powiedziałam. Uśmiechnęła się i wstała.
-Idziemy!-wzięła torbę. Uśmiechnięta wyszłam i ruszyłyśmy na zewnątrz.

wtorek, 3 marca 2015

9- Piesek

Wstałam na równe nogi. Spektra patrzyła na mnie jak na UFO, ale ja tylko się słabo uśmiechnęłam. Max warczał na mnie, ale ja go nie rozumiałam, może i lepiej... Podeszłam do Chesa i patrzyłam prosto w lodowate złote oczy.
-Nauczysz mnie jak mam być bestią?- zapytałam go, o dziwo nie czułam strachu, byłam spokojna i chłodna jak lód.
-Oczywiście-uśmiechnął się dziwnie. Jakiś lampart smętnie podszedł. Na głowie miał tacę z zupą postawił ją na stole i szybko uciekł jak malutki koteczek który został przyłapany na bawieniu się kolczykiem lub broszką. Podeszłam do stołu i usiadłam przed zupą. Wzięłam głęboki oddech i objęłam glinianą misę rękoma. Zamknęłam oczy i podniosłam ją, chwilę potem moich ust dotknął twardy brzeg miski, przechyliłam naczynie, a płyn wlał się do mych ust. Wypiłam całość, o dziwo płyn był słodki... smakował niczym karmel( jeśli ktoś chce mnie opitolić to małe przypomnienie: Napar zrobiła Spektra specjalnie zrobiła wszystko by był jak najlepszy). I wtedy poczułam mrowienie w całym ciele. Upuściłam naczynie i opadłam na podłogę, małe igiełki sprawiające malutki ból kuły wszędzie, po chwili... Nie czułam już bólu, powoli podniosłam się i oparłam na rękach. Dotknęłam dłonią czoła i wtedy doznałam szoku. Nie czułam włosów, ani skóry. Spojrzałam na swoją rękę, a raczej na łapę. Mała, różowa poduszeczka na środku, a wokół moich palców... Wszędzie,  na całym ciele miałam brązową sierść.  Dotknęłam tyłu głowy, włosy miałam nadal, ale były bardziej puszyste. Dotknęłam miejsca gdzie powinnam mieć uszy, nie było ich tam, przeniosłam dłoń na górę mojej główki i natrafiłam na dwa uszy niczym u wilczura. Dotknęłam kości ogonowej, była przedłużona i pokryta dłuższą sierścią. Moja twarz była wydłużona niczym psia mordka. Popatrzyłam na Chesa i Spektrę. Chase patrzył na mnie badawczo, a Spektra wyglądała jak by chciała sie rzucić na ziemię i dziękować... Buddzie? Kurde ona już była w każdej religii jaką znam, nie wiem jaka jest teraz na tapecie. Zauważyłam też jedną rzecz... Nie czuję jakiejś żądzy zawładnięcia nad światem i zrobienia z niego jednego wielkiego bajzla... Czułam się tak jak wcześniej... Znaczy poza tym że jestem wielkim psem... Spojrzałam na lustro i się po prostu zakochałam. Podbiegłam do lustra i obróciłam się parę razy.  Miałam na sobie czarne szorty i fioletowe ozdoby  coś jak pazury, łapy, oczy i kły. Na biuście miałam czarny pasek zasłaniający piersi i z "frędzlami" czyli czarnymi sznurkami z fioletowymi koralikami, a na ... tylnych łapach? Mniejsza...  Miałam piękne buty n odkrytymi palcami, czarne oczywiście, z pięknymi fioletowymi zdobieniami. Na szyi miałam naszyjnik na czarnej żyłce i z fioletowymi pazurami. Uśmiechnęłam się i ukazałam szereg pięknych, białych i ostrych kłów. Patrzyłam na moje pazury, oczywiście pomaluje je na fioletowo( tak mam manie koloru -,-). A na mojej głowie, zasłaniając jedno ucho, tylko do połowy, spoczywało fioletowa czapka z kaszkietem. Zamachałam radosna ogonem, zobaczyłam że w uszach, tak jak i jako człowiek, mam dziurki.
-Jutro masz pierwszy poważny trening... Teraz nauczę Cię jak się przemieniać.- wytłumaczył mi wszystko i już po trzech próbach potrafiłam zmieniać się w człowieka i z powrotem w bestię. Chase łaskawie powiedział że nie jestem zła. Sfochana poszłam do siebie w towarzystwie Maxa. Poszłam do siebie, i uwaliłam się na łóżko, puma wskoczyła i uwaliła się koło mnie, przewrócił się na bok, a ja wtuliłam się w niego. Zamknęłam oczy i już zasypiałam gdy... Uświadomiłam sobie ze mam prawie całe zamczysko dla siebie. Z uśmiechem kota z Chester( jak źle to Will poproszę popraw mnie xD) wstałam z łóżka i ruszyłam do drzwi.

poniedziałek, 2 marca 2015

8- Decyzja

Siedziałam jak wryta patrząc prosto w jego żółte oczy, pełne zimna i zła, ale i ... no nie wiem... Może i zwariowałam, ale wydawało mi się że widzę u niego troskę i radość. Spektra siedziała cicho. Przypomniałam sobie coś co mi kiedyś mówiła...
~~*kilka lat wcześniej*~~
Siedziałam sobie na wielkim kamieniu przy jeziorku. Popatrzyłam na moje włosy sklejone gumą. Eh... Nachyliłam się nad wodą i zaczęłam wypłukiwać włosy. 
-To nic nie da- usłyszałam głos mojej kochanej opiekunki. Spojrzałam na nią.
-Ale ja nie chcę ścinać włosów-zakwiliłam i przytuliłam się do niej. Ta pogłaskała mnie po czubku głowy.
-Pomogę Ci.- Chwile potem obie siedziałyśmy, ja jej opowiadałam jak to się stało, a ona mi coś tam robiła z włosami.- Eh... Czemu faceci nie są tacy jak kiedyś... Mój brat kiedyś to by ich sprał...
-Tak?-zapytała zaciekawiona.
-Tak, walczył kiedyś ze złem, ale teraz sam jest zły...-posmutniała i skończyła majstrować przy moich włosach i na moje plecki spadły dwa warkocze.
-Jaki jest twój brat?-zapytała tuląc ją.
-No dobrze... Powiem Ci jak obiecasz że nikomu nie powiesz.
-Obiecuje! We mnie jak w studnie!-uśmiechnęłam się i ją przytuliłam.
-No dobrze.- ułożyła się na ciepłej od słońca skale, a ja obok, opierając łokcie o kamień i zginając nogi w kolanach machając nimi.- Mój brat nazywa się Chase. Ma 1500 lat, ja mam 1497, jestem z nim bardzo związana bo kiedyś mi dokuczano, a on jako jedyny mnie bronił, byliśmy ze sobą blisko, zawsze mi pomagał i opiekował się mną...  Trenował i nigdy nie był na mnie zły. Pomagał mi w nauce magi, ale kiedyś wypił pewną zupę... Zniknął na kilka dni... Znalazłam go w jakiejś jaskini, opowiedział mi wszystko i ja też wypiłam tą zupę, ale ze względu na dodatkową odporność z magi ja miałam wybór dobra i zła... On nie... Odeszłam, ale mimo to nadal bym się go słuchała... W końcu... To mój ukochany straszy brat...- wyciągnęła rękę w stronę drzew i zacisnęła, po czym lekko się uśmiechnęła, nie byłam pewna, ale wydawało mi się że przypomniała sobie wygląd brata, a teraz widzi go oczami wyobraźni.
~~*Teraźniejszość*~~
Patrzyłam na Spektre która schowała głowę w kolanach. Chase położył rękę na jej plecach, a ta spojrzała mu w oczy i lekko się uśmiechnęła. Spojrzałam w dół. No i co mam zrobić. Kilka lwów dało nam jedzenie. Popatrzyłam na swój jogurt z płatkami. Powoli zaczęłam żuć moje śniadanko. Max otworzył nieśmiało drzwi i wszedł. Podszedł do mnie i położył łeb na moim przedramieniu. Wzięłam drugą łyżkę i zaczęłam go karmić jogurtem. Smętnie lizał waniliowy jogurcik, a sama jadłam jagodowy. Max w pewnym momencie liznął moją rękę, no tak podsłuchiwał dziad. Skończyłam i pogłaskałam czarną sierść koteczka. Uklękłam obok niego i się w niego wtuliłam, był mięciutki i ciepły.
-Damy Ci czas na zastanowienie się.-skwitował Chase, a Spektra nieśmiało poszła za nim. Grzywka opadłą mi na oczy, wzięłam głęboki wdech. 
-Zgadzam się- mój cichy głos odbił się od ścian i spotęgował dzięki echu w sali. Rodzeństwo obróciło się i spojrzało na mnie. Spektra miała zaskoczone, a zarazem przestraszone spojrzenie. Chase uśmiechnął się. Max popatrzył na mnie i mruknął zszokowany.
-Dajcie zupę-rozkazał władca dużych kotów.

niedziela, 1 marca 2015

7- Propozyja

Biegłam do mojego pokoju ścigając się z Maxem. Na ostatniej prostej mnie wyprzedził i wygrał. Stanęłam w moim pokoju chwilę po nim. Położyłam ręce na kolanach i sapiąc popatrzyłam na pumę która już ułożyła się na moim łóżku. Zachichotała, o ile to możliwe, i przewróciła się na grzbiet. Postanowiłam być chamska. Podeszłam, położyłam się obok niego i położyłam głowę na jego łapie. Zamruczał zdziwiony, ale nie dbałam o to, zamknęłam oczy. Czarny, duży kot był miękki i ciepły, zwinęłam się w kłębek i wtuliłam w niego, zasypiając.
~~~~~~
Powoli otworzyłam oczy. Pod głową i na szyi czułam coś ciepłego i niezwykle mięciutkiego. Ziewnęłam i przeciągnęłam się, a na moich kolana spadła wilka, czarna łapa. Przypomniałam sobie co się stało, lekko czerwona wstałam i poszłam się umyć. Potem założyłam szorty do połowy łydki i zieloną bluzkę na krótki rękaw z nadrukiem pandy, założyłam ciężkie okute buty kilka centymetrów przed kolano z odsłoniętymi palcami. Otworzyłam drzwi od łazienki i popatrzyłam na łóżku. Nikogo na nim nie było, wzruszyłam ramionami i miałam wyjąć z szuflady gumkę do włosów, ale ktoś podał mi szczotkę. Odwróciłam zdziwiona głowę, za mną stał Max jako człowiek.
-Daj mi gumkę...-powiedziała znudzona.
-Źle się uczesałaś i masz kołtuna...-pokazałam mu język, ale na wszelki wypadek zaczęłam się czesać. No niestety dziad miał rację... Wzięłam gumkę, znaczy miałam zamiar, ale ktoś mnie wyprzedził i zamiast gumki znalazłam zimną deskę toaletki. Max już wiązał mi włosy w warkocz. Wytrzeszczyłam oczy.
-No co? To zemsta za drapanie mnie za uchem i używania jako poduszki.-powiedział z fochem, ale źle wydał metodę, lubię jak mi ktoś robi warkoczyk. Zaśmiałam się i zaczęłam iść w kierunku wyjście.
-Kici kici- uśmiechnęłam się wrednie, ale i uroczo. Max z czerwoną ze złości twarzy zmienił się w pumę i zaczął iść z niezadowoloną miną.- Jesteś słodki jak się tak gniewasz- wyszczerzyłam się. Max popatrzył na mnie z miną że już jestem zimny trup, ale ku memu zdziwieniu zamiast mnie trącić łapą z pazurami przewrócił mnie, stanął nade mną i zaczął lizać po twarzy. Jeśli to nie jest najdziwniejsze co mnie dziś spotka to wolę się zamknąć na dziś w pokoju. Wstałam, trzepnęłam go po łbie i poszłam do jadalni.
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się do wszystkich gdy weszłam, ale ku memu zdziwieniu siedział tam tylko Chase i Spektra. Max zamknął drzwi nie wchodząc.-Co jest?- zapytałam zdziwiona siadając na swoim miejscu.
-Mamy do Ciebie ważne pytanie...-zaczęła Spektra. Wyglądała nieswojo... Taka smutna i jakby chciała sie schować, co nie jest do niej podobne...
-Chcemy cię prosić o...-zaczęła nieśmiało.
-Proponujemy Ci żebyś również stała się "bestią" jak my-powiedział Chase i uśmiechnął się dziwnie strasznie oraz tajemniczo. 

sobota, 28 lutego 2015

6- Zdrada?

Minęło już kilka dni odkąd tu jestem, codziennie wstawałam, myłam się, jadłam śniadanie, miałam trening z Chasem, obiad, czytanie lub rysowanie albo tańczenie lub słuchanie muzyki, kolacje i spać... NUDY!!! Przewróciłam się na brzuch i popatrzyłam w żółte oczy Maxa, przyzwyczaiłam się do niego.
-Tobie też się cholernie nudzi?-zapytałam. Puma uniosła barki pokryte futrem i je opuściła. Zawyłam z nudów i wtedy jak na zawołanie coś wybuchło. Poderwałam się.- Albo Wuya znów gotuje, albo ktoś nas atakuje! Kurde ale rym wyszedł...- zeskoczyłam z łóżka i wybiegłam z pokoju. Dobrze ze miałam dużo czasu na chodzenie tymi korytarzami, znam je już, no prawie. Wybiegłam z jednego z tunelów i zobaczyłam dziedziniec, no czyli wiedźma nie gotuje, ale mnisi atakują Chesa i Spektre... Ej! Nikt mi nie będzie Spektry atakował!!! Już miałam zeskoczyć, kiedy puma łapą mi nie pozwoliła, o dziwo nie zrobiła tego pazurami, a miękkimi poduszeczkami. Westchnęłam i schyliłam się by ich obserwować, ale puma nie zabierała łapy.
-Ekchem...- Max zmieniła się w człowieka i zamiast łapy, obejmowała mnie umięśniona ręka chłopaka, momentalnie poczerwieniałam.
-Ciii-przyłożył palec na znak że mam być cicho. Lekko drżąc ze złości spojrzałam na dół i, na szczęście, słyszałam co mówią.
-Oddawaj moją kuzynkę!!!-warczała Kimiko, trzymana przez Clayta który nie chciał jej śmierci, chciała ona sie rzucić na Chesa.
-Chase Young oddaj nam Lisę inaczej będziemy zmuszeni z tobą walczyć-powiedział Omi przyjmując pozycję do walki. Spektra zaśmiał się.
-On jest słodziutki, adoptujemy go?-zapytała brata szatynka. Większość osób zgłupiała, ale szybko się otrząsnęli.
-Jak mówiłem... Oddawaj nam Lisę!-wrzasnął Omi. Niezłe ma puca jak na takie maleństwo...
-Ja jej tu nie trzymam-odparł spokojnie zielonowłosy.
-Nie wierzę Ci!-warknęła Kimiko.-Nie zdradziła by mnie!-spojrzała na niego z nienawiścią.
-Musze iść-powiedział Max i zeskoczył na dziedziniec, miałam zamiar na niego wrzeszczeć, ale odłożyłam to na później. Brunet zmienił się w locie w dużego kotka i już jako puma powlókł sie w stronę Chesa.
-Oczywiście że nie Kimiko, nie wierz temu kłamcy-poparł ją Raymund. Wtedy poczułam coś, no nie tyle że ktoś mi przyłożył, ale miałam przeczucie że ktoś na mnie patrzy. Uśmiechnęłam się i wstałam po czym zeskoczyłam na dziedziniec.
-Lisa!-krzyknęła Kimiko.
-Jak na więźnia wygląda zdrowo i zadbanie jak kucyk na wystawę.- popatrzyłam na niego z miną która nie była zbyt inteligentna.
-Chodź musimy iść!-moja kochana kuzynka chciał podbiec, ale Max zagrodził jej drogę warcząc na nią. Leniwie do mnie podszedł i uwalił się przy moich nogach, nie że się położył, ale usiadł.
-Nigdzie nie idę-odparłam i dla efektu podrapałam Maxa za uchem, wiem że potem mnie za to zabije, ale trudno.
-C...co?- powiedział Cicho niebieskooka i cofnęła się kilka kroków.
-Nie słyszałaś?- zapytała Wuya która podeszła i oparła łokieć o ramie Chase.
-Dokłaaadnie?- zamiałczała Katnape podchodząc z gracją i stając obok mnie. Mnisi popatrzyli na mnie jak by byli zawiedzeni, ale wie cie co? Mam to gdzieś. Kimiko patrzyła w podłogę i po chwili zaczęła na mnie biec.
-Gwiazda Hanabi ogień!- na jej rękach pojawił się ogień, zaczęła mnie atakować, ale ja unikałam jej uderzeń, po krótkiej bijatyce złapałam jej rękę i zaczęłam się kręcić, po czym rzuciłam ją w kowboja.
-Jeśli nie chcecie oberwać odejdźcie... Mam zły humor-warknęłam i zaczęłam odchodzić, Kat zachichotała i poszła w swoją stronę. Ja wróciłam do pokoju i zaczęłam czytać jakiś szmatławiec, bo i tak nie mam nic innego do roboty...
~~*U Spektry i Chasa*~~
-Zadowolony?-zapytała szatynka.
-Tak, nie ma cienie wątpliwości że jest gotowa... Przygotowałaś zupę?-zapytał uśmiechając się.
-Tak... Już dawno... Ale... Jesteś tego pewien? Przecież może jej się coś stać...
-Jest silna, da radę...-powiedział od niechcenia.- Jutro rano wszystko załatwię.-skwitował i odszedł.
-Ciekawe..-zaśmiała się Spektra sama do siebie.- Ty zdradziłaś ich... A ja pewnie zdradzę Ciebi- po jej policzku spłynęła łza,  jedyna od wielu lat. Szybko ją otarła i odeszła.

piątek, 27 lutego 2015

5- Co się wyprawia? (Autorka ma powalone we łbie xD)

Po śniadaniu Chase zaprowadził mnie na trening, ta czarna puma poszła z nami. Wredne coś też z nami podła, tak przez "wredne coś" mam na myśli tą pumę Maxa... Szłam do sali treningowej i jak weszłam to mi oczy na wieszcz wyszły. Wielka, wyposażona sala treningowa, no ja nie mogę...
-Nieźle...-powiedziałam i oberwałam bambusowym kijem...-EJ! To bolało!!!-powiedziałam masując bolące miejsce, a potem szybko odskoczyłam i założyłam rękawiczki. Bambusowy badyl leciał w moją stronę, ale tym razem go złapałam, nie bolała, i pociągnęłam, wyrywając patyk z rąk księcia ciemności. Po czym wykonałam przewrót i uderzyłam go w ramach zemsty.
-Ej!-spojrzał na mnie wymownie, ja pokazałam mu język i zaczęłam obracać kijek, albo jak ja to nazywam bawić się nim jak malutkie dziecko.
-Litości...- spróbował mnie walnąć, ale mu się to nie udało. Odepchnęłam go i kopnęłam, ale on złapał moją nogę i przekręcił tak że byłam do niego tyłem. Oj nie ze mną te numery! Odbiłam się drugą nogą i wykonałam salto przez co Chase wylądował na podłodze, ale ja również, przygwoździł mnie do podłogi i... No jak by to opisać... Wyglądało to dość dziwnie ja leżałam z rękoma przygwożdżonymi do podłogi na wysokości twarzy, a on leżał na mnie... no właściwie siedział i trzymał moje ręce.
-Nieźle-powiedział i kpiąco się uśmiechał. Wnerwia mnie to... Max siedział i machał ogonem obserwując nas z zaciekawieniem. Wtedy właśnie weszła Wuya i Spektra. Czerwonowłosa popatrzyła na nas i zaczęła się wydzierać że co to ma być. Chase popatrzył na nią znudzony.
-Trening...-skwitował.
-Jak to jest trening to ja jestem miss barbi!-zawarczała i wściekła wyszła z sali. Spektra chichrała się ja k głupia tarzając się po podłodze i bijąc w nią kończynami. Wykorzystałam roztargnienie księcia i wyrwałam rękę po czym mu przywaliłam tak że spadł. Wykonałam ze trzy salta do tyłu i wylądowałam kucając, chwyciłam bambusowy kijek i zaczęłam nim kręcić po czym rzuciłam w Chesa.
-Jestem Ci coś winna-uśmiechnęłam się i zaczęłam na niego biec. Myślał że przewidział mój ruch rdy lekko podniosłam lewą nogę gdy byłam blisko i zrobił blok w lewą stronę, ale ja kopnęłam go prawą nogą i podskoczyłam stając na jego barkach, skoczyłam do przodu, wylądowałam na rękach i zaczęłam się na nich obracać, rozłożyłam nogi w szpagacie, ale oczywiście nie zdało się to na wiele. Chase po kilku kopniakach złapał moją kostkę i podniósł mnie za nią i trzymał.
-Jak na pierwszy trening ładnie...-skwitował i postawił mnie go pionu, w głowie mi się kręciło tak że upadłam, ale na szczęście moje plecy oparły się o ramie jaszczura, no nie wiem czy na duże szczęście, ale na szczęście... Patrzył na mnie z dezaprobatą, ale po chwili spojrzał na moją przypinkę na bluzce.
-Ile ty masz lat?-zapytał zdziwiony.
-Mam 14 lat...-powiedziałam i rzuciłam się na Spektre która dała mi butelkę mrożonej herbaty brzoskwiniowej.
-Wyglądasz na 16.- zmroziłam go spojrzeniem i z wielkim fochem se poszłam.
-Obiad o 14: 30 nie spóźnij się!-usłyszałam tylko za mną. Burczałam pod nosem że on jest wredny i że wcale na tyle nie wyglądam i się zorientowałam że puma za mną lezie.
-Psik- machałam na nią ręką żeby poszła, ale ona zawarczała, prychnęła i uwaliła się koło drzwi do mojego pokoju. Co za wredne coś.... Weszłam do siebie umyłam się i zaczęłam czytać. Po jakiejś godzinie ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi, puma warczała i wydawała z siebie dziwne odgłosy, wnerwiona wstałam i otworzyłam gwałtownie drzwi, wiem że o obiad nie chodzi bo jest dopiero 12:30, co miałam grzecznie przypomnieć, ale wtem moim cudnym zielonym oczkom ukazała się wiedźma o zielonych i czach i czerwonawych włosach. Złość zastąpiło złudzenie, przede wszystkim że o ile jest potężną wiedźmą, bez zdolności magicznych może mi buty czyścić, bo nawet szczeniaczek by jej dokopał... No błagam przez dla niej tragedią było złamanie paznokcia...
-Słuchaj szczeniaro-warknęła głosem zdolnym powstrzymać burze, ja piłowałam sobie paznokcie.- Jeśli odbijesz MOJEGO Chesa to normalnie przerobię cię na kotlety mielone!-wydarła się i odeszła ze wściekłością. Spojrzałam na najeżoną pumę.
-Wiesz co? Chyba mamy coś wspólnego... Obije nienawidzimy Wuyi...-wróciłam do środka, ale zanim się zorientowałam puma już leżała przy moim łóżku. Warknęłam i wzięłam z łazienki kosmetyczkę pełną lakierów. Co jak co, ale 200 kilogramowego kota nie wywalę z pokoju, już nie biorąc pod uwagę fakt że ma kły i pazury. Usiadłam przy małym stoliku i wyjęłam kilka lakierów, po czym zaczęłam je przeglądać. W końcu zdecydowałam się na szary lakier, potem gdy wysechł nakleiłam malutkie naklejki w kształcie główki wilka. Uśmiechnęłam się dumna z swojego "dzieła" i posprzątałam. Spojrzałam na zegar ścienny i zerwałam się po czym pobiegłam do jadalni.
-JESTEM!-wydarłam się wpadając minutę przed obiadem i sapiąc dowlekłam się do krzesła. Jednym duszkiem wypiłam szklankę wody.
-Coś taka zadyszana?-zapytała Aschlej, Spektra w wolnej chwili(nie pytajcie kiedy) opowiedziała mi o niej i o kilku rzadko zaglądających tu osobach.
-Dosłownie trzy minuty temu się zorientowałam ze muszę tu być...-wyszczerzyłam się uroczo. Katnapę zachichotała i zaczęła jeść łososia popijając go białym winem. Wzruszyłam ramionami i zajęłam się swoim kurczakiem gotowanym na parze, ciekawe kto tu gotuje, bo nie wyobrażam sobie gospodarza w fartuszku i przy garach. Właściwie po obiedzie plotkowałam z Kat i Spektrą potem poczytałam i poszłam spać. No... nie jest tu tak źle, nie trzeba się nimi przejmować bo prawie wszyscy są spoko, no może nie będzie tu nudno i ponuro...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przyznajcie jak na osobę z małą ilością weny dość szybko piszę....
Luk:Żeby tak kilka osób mogło od ciebie ten zapał dostać...*patrzy na wiele osób*
Oj nie przesadzaj... Dedykacja dla Will^^ A żeby ją troszkę zmotywować^^

środa, 25 lutego 2015

4-Plan

W ŻYCIU, w całym moim życiu bym nie pomyślała  że mam ta dużo ubrań! Rozpakowanie zajęło mi dwie godziny! A jeszcze poukładanie książek... Wszystko załatwiłam w trzy godzinki, na łóżko padłam jak mucha i od razu zasnęłam.
~~*U Spektry i Chesa*~~
Spektra rozciągnęła się wygodnie i usiadła tak że nogi zwisały jej przez oparcie, głowa tak samo.
-Czemu chciałeś żeby Lisa się dołączyła?-zapytała w końcu czytając jeden ze szmatławców zostawionych przez wiedźmę, oczywiście szybko jej się znudziło.
-Ma dobre zdolności-odparł jedząc swoją zupkę(nie powiem, ani nie napiszę tego! Kimiko: Zwyczajnie nie umie....). 
-Wiem, sama ją uczyłam, ale to nie wszystko... Chcesz żeby stała się taka jak my, nie?-zapytała. Pomimo że niewiele osób znało Chesa, ona była wyjątkiem od tej reguły, była przy nim zawsze, ona tylko kilka dni po nim wypiła zupę pozwalającą zmieniać się w bestie, ale ona poza tym miała jeszcze magiczne zdolności.
-Tak...-przyznał w końcu, dziewczyna oczywiście była dobra, ale miała jeszcze dużo nauki.- Znasz ją długo prawda? Opowiedz coś o niej...
-Kolejnej dziewczynie chcesz w głowie mieszać?- zapytała marszcząc niezadowolona brwi. Jej brat zawsze używał podstępu by kogoś omamić, a potem wykorzystać do swoich celów, westchnęła.
-Niewiele o sobie mówi, raczej jest zadziorna i pracowita, jeśli coś obieca zrobi to choć by nie wiem co, jej rodzice... Jej rodzice zawsze gdzieś wyjeżdżają, najczęściej do pracy, a że jest jedynaczką zawsze była sama. Poznałam ją gdy miała cztery lata, jestem dla niej jak starsza siostra, posłucha moich rad... Kocha muzykę, jedzenie, książki, rysowanie, a i poza mną ma jeszcze dwie przyjaciółki, jednej nie znam, a druga nazywa się Will( wiem że mnie zabijesz ^^'), blondynka, niebieskie oczy, znają się ze szkoły( niestety tylko na tym blogu ;-;), ale nic poza tym o niej nie wiem... Lisa zna kung-fu, tekłondo i nie wiem co jeszcze, ale dużo ćwiczy i tańczy...
-Aha...-ciemnowłosy uśmiechnął się i przybrał dobrze znaną pozę złego myśliciela. Spektra przyciągnęła kolana i skuliła się lekko. Oczywiście że kochała brata, ale Lisę też kochała, nie wiedziała w jaki sposób ją kochała, ale kochała... Westchnęła przeciągle i wstała.
-Idę spać, na razie- i wyszła nie czekając na odpowiedź brata. Ten po chwili również poszedł do siebie.
~~*U Spektry*~~
Weszła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi po czym się o nie oparła. Jej pokój był duży, ściany pomalowane na jasny róż i błękit, a meble białe z lekko różowymi ozdobieniami, wszędzie były namalowane kwiaty lotosu, a jej wielki biały tygrys spał przy jej łóżku na swoim kojcu. Uśmiechnęła się i podeszła do wielkiego kotła i zaczęła coś robić, miała zamiar przygotować dla Lisy zupę. Zanim się zorientowała spędziła na tym całą noc. Uśmiechnęła się zadowolona ze swojej pracy. Podeszła do łóżka i podeszła do łóżka na które padła i zasnęła.
~~*Lisa*~~
Obudziłam się koło godziny 7:30 rano. Wstałam i poszłam do łazienki gdzie się umyłam i ubrałam w szorty i czarną bluzkę na krótkie ramiączka a do tego trapery. Wesoło wyszłam z łazienki i natrafiłam... Na czarną pumę! Bez chwili myślenia złapałam pierwszy lepszy przedmiot i zagroziłam dużemu kotowi.
-Spadaj kicia! Wiem że jesteś facet! Won zboku!-zawarczałam. Kotkowi zrzedła mina i wybałuszył oczy. Zmienił się w bruneta o żółtych oczach i spojrzał na mnie wymownie, miał może z 19 lat... Miał na sobie oczywiście prowizoryczne gacie i był po zęby uzbrojony.
-Nie schlebiaj sobie płaska desko, miałem tylko zaprowadzić cię do jadalni więc się rusz-warknął i odszedł. Momentalnie poczerwieniałam. "Płaska desko"!? Co to kurna miało być!? Wyszłam i już miałam zamiar nawrzeszczeć na kota, gdy na kogoś wpadłam. Dokładniej na kobietę i długich czerwonych włosach i zielonych oczach.
-Uważaj jak łazisz szczeniaro!!!-wydarła się gdy jej zgniło-czerwony lakier spłyną malowniczo po sukience.- Zapłacisz mi za to!-chciała mnie uderzyć, bez problemu zatrzymałam cios i dotknęłam dwoma palcami jej mięśnia co ją sparaliżowało. Odeszłam i zaczęłam wyzywać kota i pytać co mu w moich piersiach nie odpowiada. Ten tylko oczami wywracał. Doszliśmy do jadalni gdzie siedziało kilka osób. Chase, Spektra i reszty nie znam... No cóż... Szkoda, podeszłam, ukłoniłam się i usiadłam. Koteczki podały jedzenie.
-Zapoznałaś się już z Maxem?-zapytał Chase.
-To wredne pumowate coś?-warknęłam i już miałam się rzucić na płatki z jogurcikiem jagodowym, ale nie! Gadaj z nimi! Foooooch!
-Po śniadaniu mamy trening-poinformował mnie.
-Fajnie, mogę już jeść?-zapytałam.
-Proszę...-zaczęłam jeść z wielkim zadowoleniem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No więc rozdział dedykuję dla Will żeby troszkę ją udobruchać^^'
Nie wiem czemu ale mam mały spadek weny więc pisane będzie tutaj lub na moim blogu o Shaman Kingu 
No pa i miłęgo dnia^^

wtorek, 24 lutego 2015

3- Nie ma to jak zmiany

Od razu po powrocie do świątyni uwaliłam się na mate, przykryłam się kocykiem i zasnęłam.
~*~*~*~*~*                                       
Szłam jakąś drogą. Wokół mnie była jakaś dziwna mgła. Jedyne co było wyraźne to ta ścieżka. Przyśpieszyłam kroku, a po chwili już biegłam. Wyciągnęłam rękę i... Dotknęłam czyjegoś ramienia. Mężczyzna o długich czarno zielonych włosach, oczy maił nieludzkie, straszne i...dziwnym kolorze... Po chwili jego zdziwienie zostało zastąpione wrednym i strasznym uśmiechem. Złapał mnie za moją biedną kruchą rączkę i jakoś tak od razu byłam związana, szarpałam się, próbowałam uderzyć, ale nie udało mi się. Nie mogłam nic zrobić, ale przecież... Powinnam się obudzić...
~~~~~~
Otworzyłam oczy i... Mój snem nie był snem!!! Jakiś mężczyzna niósł mnie a przed nim szedł facet którego widziałam w moim śnie. O nie! W takich zabawach są moje zasady! Zaczęłam się wiercić jeszcze bardziej, sznury obcierały moje ciało, ale opłaciło się, wyjęłam z tylnej kieszeni szpilkę do włosów, tak noszę takie rzeczy w kieszeni, nie pytajcie.... Zaczęłam przecinać więzy, a te w końcu pękły. Zanim Facet się zorientował ja kopnęłam go w tył głowy, błogosławić stwórcę glanów, i zgrabnie zeskoczyłam poprawiając kopniakiem w plecy. Facet poleciał pod nogi długowłosego mężczyzny.
-Kim jesteś!?-krzyknęłam w gotowości do walki.
-Nazywam się Chase Yung...-to było prostsze niż myślałam.   
-Czego ode mnie chcesz?!-nie mogę pozwolić się rozproszyć, o nie! Nie ma tak łatwo!
-Nic...
-To po kiego mnie porywałeś!?-wściekłam się, no bo jak tak można kogoś z łóżka i nic nie chcieć!? Ta zniewaga krwi wymaga!!!!-Za chwilę tak Ci przyłożę że się nie pozbierasz!!!!
-Chciałbym to zobaczyć-zaśmiał się, a ja w mgnieniu oka podbiegłam i ścięłam go z nóg po czym kopnęłam w brzuch, stanęłam na rękach, a potem na nogach i spojrzałam na ciemnowłosego, leżał zdziwiony pod drzewem.
-Ostrożnie z życzeniami-uśmiechnęłam się kpiąco, no i masz babo placek z rabarbarem... Facet się wnerwił. Jego ciało zaczęło się zmieniać i szybciej niż zdążyłam powiedzieć chociażby "a" stał przede mną jaszczur.
-O kurde pieczone z ziemniakami- zrzedła mi mina... A no czemu? BO STOI PRZEDE MNĄ WIELKI JASZCZUR CHOLERA WIE JAK SILNY!!! Zaczęłam biec i myśleć co by tu zrobić żeby nie skończyć jako kolacje, do prawdy brawo Lisa, brawo. Facet już mnie doganiał i, na moje pieskie szczęście, akurat się o coś potknęłam, jaszczur zbliżył się do mnie i podniósł za szyję, dusił mnie przy tym, rozpaczliwie wierzgałam ale nic mi to nie dało, tak to było pewne... Mój atak na niego to jak atak szczeniaczka Yorka na dorosłego Dobermana. Czyli samobójstwo... Starałam się złapać powietrze, machałam nogami i rękami, ale jego wyciągnięta ręka była na serio długa i wtedy... O dziwo mnie puścił. Łapczywie pochłaniałam powietrze do płuc. Spojrzałam na mężczyznę który już był mężczyzną. Wstałam i spojrzałam w jego zimne oczy, z bliska rozpoznałam kolor, był złoty.
-Dzięki że mnie nie udusiłeś ani nie zeżarłeś, przepraszam za atak, miłej nocy, nara-powiedziałam i zaczęłam odchodzić. No i jak na złość ktoś, a właściwie jakaś puma czy gepard... do prawdy co się dzieje z tym światem, duże koty które powinny być w klatkach są na wolności?! Przyjęłam pozycję do walki i skopałam te kicie. Lekko zadyszana spostrzegłam że przede mną siada wielki, biały tygrys, co to jakaś parada!? Wtedy rozpoznałam stworzenie, znałam je i to dobrze.
-Gdzie Spektra?-zapytałam gdy cudne stworzonko podeszło i zaczęło się łasić. Przyklękłam na jednym kolanie i je pogłaskałam.
-Tutaj- usłyszałam głos dziewczyny o zielonych oczkach i brązowych włosach. Uśmiechnęłam się, oczywiście różniła się ode mnie i to bardzo, ale... Uczyła mnie wszystkiego, a ona dużo umiała przede wszystkim sztuki walki i magię, w końcu miała coś koło 1500 lat.- Hej braciszku- uśmiechnęła się wesoło do mężczyzny.
-Hej Spektra....-odburknął.
-Co tak oficjalnie Chese?-zapytała uśmiechając się. Jej zielone oczy przypominały kocie, ale byłam przyzwyczajona.
-Bo mam sprawy do załatwienia, chcę żeby ona była po mojej stronie...-odpowiedział i ją zignorował.
-A ja?-zapytała dziewczyna.-Znasz moje zdolności i wiesz że mogę być przydatna...
-Ciebie nawet nie pytam bo i tak powiesz że się dołączysz...
-Skoro Spektra jest z tobą to ja też-oznajmiłam radośnie i podniosłam się. Facet miał niezbyt inteligentną, ale jak zauważyłam nadal straszną minę... Jak on to cholera robi?
-No to okej... Chodźcie...- i zmienił się w jaszczura. Spektra uśmiechnęła się i zmieniła w koto podobne coś, co zwę osobiście kotołakiem, o brązowej sierści z paskami w kolorze palonego brązu i zielonymi, święcącymi oczami. Ja wlazłam na tygrysa i wszyscy zaczęliśmy biec, znaczy na musiałam się utrzymać na tygrysie... Ale oni są 10 razy szybsi nawet bez tego 'doładowania'! Po paru minutach byliśmy przed wielkim zamkiem, moja szczęka wylądowała na podłożu.
-Wow...-aż z tygryska zleciałam, ale nie odrywałam wzroku od zamku.
-Chase słoneczko!-Jakaś dziwna kobieta podbiega do jaszczura u już miała go przytulić gdy on wyciągnął rękę i ją zatrzymał.
-Przestrzeń osobista wiedźmo!-warknął i wszedł do środka.- Ruszać się, zaprowadzę was do pokoi i prowizorycznie oprowadzę- powiedział i poszedł. Oprowadził nas i jak zobaczyłam mój pokój to miałam mieszane uczucia... Wielki, ale pusty, potem podobno będę mogła go potem urządzić jak będę chciała... Uśmiechnęłam się i przypomniało mi się że wszystkie rzeczy zostawiłam tam... W świątyni. Ku memu zdziwieniu, gdy miałam po nie pójść znalazłem je tuż przed drzwiami. Uśmiechnęłam się promiennie i zaczęłam się rozpakowywać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Napisałam! Napisałam dziś! Jej! ^-^
Dedykacja dla Will^^*tuli daną osóbkę* Mam nadzieje że się podoba^^

czwartek, 8 stycznia 2015

2.- Drugi pojedynek.

Mistrz Fung oprowadził mnie po świątyni. Była duża i ładna, kilka budynków, a w jednym trzymane są te Wu.
-Mistrzu, a jak nazywa sie to Wu?-zapytałam gdy odkładałam przedmiot.
-To szkicownik Domoczi. Sprawia że narysowane rzeczy stają się prawdziwe. Niezbyt przydatne Wu, bo by go używać trzeba dobrze rysować.- popatrzyłam na notes. Zaśmiałam się i poszłam do swojego boksu. Przebrałam się w białe leginsy i czerwoną bluzkę, a do tego czarne półbuty. Własnowolnie w życiu bym tego nie założyła, ale jak trzeba to trzeba.
-Lisa obiad!-zawołał Omi.- wstałam i poszłam do jadalni. Wszyscy już jedli. Koło Kimiko stał talerz, zapewne moje miejsce. Usiadłam i wzięłam do rąk pałeczki i zaczęłam jeść ryż. Jadłam spokojnie i wolno w przeciwieństwie do innych, oni pochłaniali jedzenie bez końca. W pewnej chwili Dojo podskoczył.
-NOWE SHEN-GONG-WU!- krzyknął. Nawet nie pytałam.- Wilczy sztylet, dzięki niemu można zmieniać się w wilkołaka.- Witaj "Sago Zmierzch, księżyc w nowiu".
-Idziemy!- krzyknęli wszyscy i pociągnęli mnie za sobą. Staliśmy przed budynkiem.
-Idziemy się przebrać.- Dzięki Ci Panie! Pobiegłam czym prędzej i ubrałam szorty, skarpetki za kolana, glany, koszulkę na ramiączka i skórzaną kurtkę. Byłam na miejscu jako pierwsza. Dojo zmienił się w wielkiego smoka. Wsiadłam na niego bez problemu, jeżdżę w końcu na motorze. Smok podał mi tą szarfę którą miałam wcześniej. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Każde z was musi mieć jakieś Wu. Oni mają swoje żywioły, ale twojego nie znamy, wątpię żebyś go chociaż miała.- a żebyś się nie zdziwił gadzie! Założyłam na głowę czapkę i spojrzałam na te guzdrały. Szybko wsiadły na smoka i polecieliśmy. Lekko się przestraszyłam i odruchowo chwyciłam się Klejta który siedział przede mną.
-Co jest?-zapytał zdziwiony.
-P...przepraszam...-puściłam go i powoli otworzyłam oczy. To było... niezwykłe. Lecieliśmy ponad chmurami, spojrzałam na puchate obłoki i wyciągnęłam do nich rękę.
-Niesamowite...-szepnęłam. Wszyscy się zaśmiali, ja ich kulturalnie olałam.
-Jesteśmy już blisko.- powiedział Dojo. Byliśmy w górach, w jedną z nich był wbity złoty sztylet. Koło niego był ten czerwonowłosy idiota.
-Jack Spicer, czego on znowu chce!?- warknęła Kimiko.
-Zapewne chce Shen-Gong-Wu...- odparł Rai, moja kuzyneczka spaliła go spojrzeniem. Chłopak już prawie trzymał w ręce, wstałam i skoczyłam, znowu dotknęłam przedmiotu w tym samym czasie co on, co to jakieś fatum czy co!?
-Liso wyzywam cię na pojedynek mistrzów!
-Oh błagam sam wiesz że skopie ci tyłek!- powiedziałam ze znudzoną miną.- Come Fucking on!
-Co?- jego oczy wyglądały jak dwa zera.
-To co słyszałeś... Dobra Yolo z tym pojedynkiem!- on i Wuya mieli rozdziawione usta.
-Ty mała! Dobra moja małpa buława kontra twoja trzecia ręka!- warknął.
-Okej, musimy przejść tor przeszkód. Zaczynamy...- powiedziałam.
-GON GI TAMPAI!- teren znowu się zmienił. Moi przyjaciele steli i patrzyli kibicując mi. Bez wahania zaczęłam biec. Pobiegłam i dotarłam do lin chwyciłam jedną i skoczyłam na drugą stronę.
-Małpie buława!- krzyknął Jack. Wiedziałam co to znaczy pobiegłam jeszcze szybciej i wskoczyłam na deskorolkę. Ta małpa mnie prześcignęła, o nie, co to co nie! Przyśpieszyłam i biegłam najszybciej jak mogłam. Byłam już na ostatkach sił, a Spice był już prawie na miejscu, gdy nagle się potknął i wypuścił buławę z rąk. To była moja szansa i jej nie straciłam, pobiegłam wykorzystując całą siłę jakom mam. Wyciągnęłam rękę i złapałam sztylet. Krajobraz  wrócił do normy, a ja opadłam zmęczona trzymając w ręce Wu, Rai podbiegł i uchronił mnie przed bliskim spotkaniem z podłożem.
-Dzięki...-wydyszałam. Chłopak wziął mnie na ręce i wsadził na Dojo, po czym lekko do siebie przycisnął, żebym się nie zwaliła z Dojo jak on zacznie lecieć. Nie przeszkadzało mi to, no bo w końcu takie zlecenie ze smoka jak ten leci kilka kilometrów nad ziemią  to tak troszkę może boleć. Zanim wzleciał w powietrze ujrzałam dziewczynę stojącą w cieniu drzew. Pomachała do mnie i zniknęła, a my ruszyliśmy...


Omi: Czemu w tym rozdziale jest tak mało mnie!?
Chase: Czemu nie ma mnie!? Zobaczysz zjadą cię za to!
Subaru:*warczy na księciulka*
Shadow: Miki tutaj robi się jeszcze większa psychoza niż była -,-
Tak, tak wiem moja wina T-T
Spacer: Co za wstyd, pokonała mnie dziewczyna.
Kimiko, Miki, Lisa i kilka innych: COŚ POWIEDZIAŁ!?
Spacer: O.O Help!!!!!*zwiewa*
Dziewczyny:*gonią go*
Chase: Co za głupi robal -.-
Shadow: Popieram... Dedykacja dla Will

wtorek, 6 stycznia 2015

1.Shen--Gong-Wu i pojedynek.

Za co!? Za co!? Za co!? Warczałam w myślach. Popatrzyłam znowu na dziwny przedmiot, zadrżałam. Szybko chwyciłam telefon i wybrałam numer do osoby której szczerze nie lubię.
-Halo?-odezwał się po trzecim sygnale moja kuzynka Kimiko Tohomiko. Jęknęłam w myślach.
-Kimi to ja... Lisa.-burknęłam do aparatu.
-Lisa!? Jak miło ze dzwonisz, co u ciebie?-zapytała entuzjastycznie. Ten jej entuzjazm lekko działał mi na nerwy, ale w nosie z tym.
-Kimiko możemy się spotkać?- zapytałam poważnym tonem.
-Jasne, ale o co chodzi?-zmartwiła się, wnerwiało mnie to. Yhhh! Rozłączyłam się i poszłam do pokoju, wysłałam jej SMS-a że będę w jej klasztorze za pół godziny. Wpakowałam dziwny przedmiot do torby. Czemu dziwny? A to temu że jest dziwnym naszyjnikiem z wielkim, okrągłym, szmaragdem/diamentem czy czym tam. Zadzwoniłam do kuzynki bo kiedyś mówiła o czymś co wyglądało podobnie. Założyłam torbę na ramię, zamknęłam drzwi do domu i pobiegłam w stronę świątyni. Kimiko stała przed świątynią miała na sobie typowy dla uczniów świątyni strój. Przytuliłyśmy się, znaczy tak nie lubię jej bo ode mnie odeszła jak jej potrzebowałam, ale teraz zgodziła się mi pomóc.
-Choć, zaparzyłam niedawno herbaty. Mistrz Fung zgodził się żebyśmy sobie spokojnie pogadały, ale o co w ogóle chodzi?- wprowadziła mnie do pokoju, był śliczny. Niski stolik, poduszki na których się siedzi, kwiaty i podobne ozdoby. Usiadłam na jednej z poduszek i wyjęłam z niej to dziwne coś.- Skąd masz Shen-gong-wu!?
-Więc tak to się nazywa...-powiedziałam i patrzyłam na naszyjnik.
-To naszyjnik Banshe- odezwał się głos za nami, spojrzałam do tyłu, stała tam zielona jaszczurka, albo wąż...- potrafi ogłuszyć przeciwnika, dostawia się go do ust i mówi cokolwiek.
-Dla czego ten wąż gada?- wytrzeszczyłam oczy.
-Wąż!? Wypraszam sobie! Jestem smokiem!- moje serce podskoczyło do gardła.
-C...co?-pisnęłam przerażona.
-Dojo nie strasz mi kuzynki! Lisa mogę to wziąć?-zapytała pokazując na naszyjnik.
-Tak, nie chcę tego.-skrzywiłam się.
- A jak go znalazłaś zapytała jaszczurka, nie ważne co powie, jaszczur, to jaszczur!
-Byłam na polanie... znalazłam to tam...-powiedziałam i ziewnęłam.
-O kurcze! Już jest dwudziesta pierwsza!-powiedziała zdziwiona Kimiko. No pięknie! Do domu wrócę o dwudziestej drugiej!
-To ja się zbieram...- wstałam.
-Oszalałaś!? Zostajesz tutaj i koniec!- nie miałam nic do gadania. Poszłam za kuzynką, która zaprowadziła mnie go pokoju z matą, kocem i kufrem, zapewne był to typowy boks. Kimi pożyczyła mi piżamę i ubrania na jutro. Przebrałam się i poszłam spać.

                                                  *~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Gdy wstałam następnego dnia zdziwiłam się rakiem widoku moich mebli, a potem sobie przypomniałam co się stało. Spojrzałam na miskę z wodą stojącą w boksie. Umyłam twarz i ubrałam bluzkę, miała krótką czarną koszulkę, a pod nią biała bluzkę na ramiączka, do tego czarne szorty i glany. Kochałam takie ubrania.  Wyjęłam z torebki małe lusterko i przejrzałam się. Nie miałam na głowie szopy, chwała Bogu, a oczy nie były podkrążone.  Wyszłam na zewnątrz i przeżyłam szok. Moja kuzynka i jej przyjaciele walczyli z jakimś gotem w makijażu miał czerwone włosy i czerwone oczy, do tego blady, pewnie farbowany albinos.... Dobiegał do jakiegoś zeszytu i ołówka. Mnisi też go pożądali. Pobiegłam żeby im pomóc, ja i chłopak dotkneliśmy przedmiotu w tym samym momencie.
-Kim jesteś?-zdziwił się. Kimiko podbiegła.
-To moja kuzynka i wyzywa cie na pojedynek mistrzów! Jej trzecia ręka kontra twoja trzy tonowa tunika!-powiedziała. "Pojedynek mistrzów"? Tłumaczyła mi co to... Okej... Mogę to dla niej zrobić, a niech ma.
-Przyjmujemy wyzwanie.-powiedziało dziwne coś. Fioletowa ektoplazma z maską... Zastanowiłam się co można zrobić i wpadło mi nagle do głowy gdy zobaczyłam piłką.
-Zagramy w siatkówkę, sztuki walki są dozwolone, kto pierwszy zdobędzie dziesięć punktów wygrywa.-powiedziałam, a Kimiko się uśmiechnęła.
-Dobrze, zaczynamy...-powiedział.
-POJEDYNEK MISTRZÓW!-krzyknęliśmy oboje. Krajobraz zmienił się w wielkie boisko do siatkówki. Na mojej tali była niebieska...szarfa? Dora nie ważne.
-Zaczynamy! GON GI TAMPAI!(nie zabijajcie za spolszczenie ;-;). Chłopak serwował, w życiu nie widziałam gorszego serwa, piłka w dodatku wylądowała na jego polu, automatycznie wbił mi się punkt. Zabrałam piłkę i zaserwowałam, nie odbił, tak wyglądał cały mecz. Gdy dobiłam do dziesięciu krajobraz wrócił do normy, a kuzynka i jej przyjaciele, a dokładniej Omi, Klejt i Raimundo, dobiegli do mnie i zaczęli się cieszyć.
-Jak się nazywasz?-zapytała ektoplazma.
-Lisa...-odrzekłam.
-Ja jestem Jack, co ty na to żebyśmy gdzieś się wybrali. Kimi spiorunowała go wzrokiem.
-W życiu bym się z tobą nie umuwiła...- przybiłam z kuzynką piątkę.
-Jestem Wuya... Liso przyłącz się do nas...- popatrzyłam na to coś jak na obrzydliwego robala.
-W życiu! A teraz won! Ten czerwonowłosy idiota psuje mi piękny widok!-warknęłam. Oboje uciekli.
- To było w stół!- powiedział Omi.
-Chyba miałeś na myśli "w dechę".- poprawił go Rai.
-Jeden kundel...
-Pies...- Brazylijczyk znowu go poprawił.
-To było świetne, jesteś skoczna jak pchła.- powiedział  komboj. Nie wiedziałam czy to komplement czy obelga.
-Możesz nam oddać te Wu?-zapytał wielkogłowy.- Zostań tu i ucz się na mnicha- uśmiechnął się. Zdziwiłam się tą propozycją.
- Będziemy szczęśliwi jeśli zostaniesz- odezwał się ktoś po lewej stronie, spojrzałam w tamtą stronę. Stał tam staruszek z czarną brodą, a jaszczurka siedziała na jego ramieniu.
-Więc...-powiedziałam po chwili.- Chętnie- uśmiechnęłam się.
                                       ~~~* góra koło świątyni*~~~
- A więc mnisi mają nowego członka drużyny?- Chase Yung głaskał tygrysa, a kilka innych dużych kotów typu: puma, lew, jaguar, zawarczało.- Nie ważne... To i tak nic nie zmienia, a może nawet będzie przydatna.-zaśmiał się wrednie książe ciemności patrząc na szatynkę o zielonych oczach. Odwrócił się i odszedł z typowym dla siebie uśmieszkiem. Nie wiedział jednak że za nim siedziała dziwna istota która głaskała białego tygrysa. Uśmiechnęła się i zniknęła.



No to jest pierwszy rozdział^^ Podoba się? Mam nadzieję że tak... Długie co nie? A to jest zdjęcie Lisy^^
Dedykacja dla Kashi^^